Joanna Krężelewska

Nasz świat mordowany jest przez rozbicie kultury na niszę i rozrywkę

Jacek Żakowski Fot. Radek Koleśnik Jacek Żakowski
Joanna Krężelewska

- Technika pognała i rządzi, a humanistyka utkwiła w bezruchu - podkreślił Jacek Żakowski. Gość Koszalińskiego Kongresu Kultury pochylił się nad pytaniem: czy kultura może pomóc?

Podczas I Koszalińskiego Kongresu Kultury zabrzmiało sporo śmiałych tez. Autorem kilku był redaktor Jacek Żakowski, który pokusił się o odpowiedź na pytanie: czy kultura może pomóc? - Głęboko wierzę, że tylko kultura może pomóc - śmiało rozpoczął. - Jak to jednak z pomaganiem bywa, kultura musi chcieć. I chce. To pewne. To jednak jeden z najpoważniejszych problemów, z jakimi dziś boryka się świat. Bez dawki tej pomocy chyba w najbliższym czasie nie damy rady...

Kultura, czyli co?

Jacek Żakowski był nielicznym z prelegentów, czy też prowadzących debaty o kulturze, który postawił ważne pytanie, o to czym jest w istocie kultura. - Najprościej mówiąc, to społeczna instrukcja obsługi materialnej rzeczywistości. Tej realnie funkcjonującej. Ludzie kultury coś do tej instrukcji wkładają. Albo i nie... - wyjaśnił. Za przykład posłużył Żakowskiemu ostatnio bardzo modny sprzęt - widelec. Ważny bohater współczesnej debaty. - Materialna rzeczywistość dostarczyła nam widelec, a kultura mówi nam co z nim robić. Jak o nim mówić, w której ręce go trzymać i tak dalej. Uzasadnia jego istnienie, nadaje mu sens, racjonalizuje, w sztuce eksperymentuje z nowymi funkcjami widelca. Po aferze widelcowej było wiele memów z widelcem w roli głównej i sztuka z nim w ten właśnie sposób eksperymentowała. Słowem, kultura dostarcza nam niematerialnych narzędzi do używania narzędzi materialnych.

Kultura dla kultury

Czy mamy dziś z tym problem? Z objaśnianiem rzeczywistości? Jacek Żakowski zaakcentował, że niezwykle groźnym zjawiskiem współczesności jest koncentracja kultury na sobie. - Problem polega na tym, że kultura zdradziła świat, więc świat zdradził kulturę i na skutej tej zdrady popada w dzikość. Idąc tym tropem, jeżeli mamy przetrwać w jakimś sensownym stanie, to kultura musi zacząć myśleć mniej o sobie, a więcej o świecie i bronić go przed dzikością - tłumaczył Żakowski. - Kultura się zautonomizowała. Oderwała się. Zaczęła wytwarzać własne, sobie tylko potrzebne kody. Mało który malarz dziś się zmartwi, że nie zrozumie go menel spod budki z piwem. Oczywiście, to że ktoś kogoś nie rozumie, jest naturalne. Ale wysycenie tym nie martwieniem się stanowi problem. Mam wrażenie, że cały nasz świat mordowany jest przez rozszczepienie kultury na niszę i rozrywkę przy dużym stopniu pogodzenia się z tym. Właściwie pomiędzy tymi dwoma zjawiskami w kulturze dzieje się bardzo mało. A w każdym razie nie ma tego, czego 99 procent społeczeństwa potrzebuje, żeby - mówiąc symbolicznie - wiedzieć, co robić z widelcami.

Jak narkotyk

Rozrywka i nisza - kultura w tych formach raczej znieczula, niż tłumaczy świat. - Rozrywka to opium dla ludu, które odrywa ich od trosk codzienności, a nisza to opium dla twórcy, który alienuje się w procesie tworzenia i w zamkniętej niszowej społeczności czuje się fajnie. Te dwie formy kultury są radykalnie dominujące, ale nie spełniają najważniejszej funkcji kultury. Taka kultura może dawać ludziom przejściowo lepsze samopoczucie. Jak każdy narkotyk. Ale nie tworzy lepszej rzeczywistości. Kultura, która naprawdę może pomóc, to ani rozrywka, ani nisza. Mam wrażenie, że dokładnie to chciał powiedzieć Norweski Komitet Noblowski, przyznając literacką Nagrodę Nobla Bobowi Dylanowi. Jego słowa nas dotyczą. Z tego samego powodu tak bardzo ważny był i będzie dla nas Andrzej Wajda. Posługując się popularną formą potrafił powiedzieć nam rzeczy bardzo potrzebne, użyteczne i głębokie. Na tym też polegał fenomen księdza Tischnera. Potrafił chwytać byka codzienności za rogi i nadawać mu sens. Nie potępiać, nie chwalić, ale usensawiać - przekonywał Jacek Żakowski.

Skoro mamy już pytanie: czy kultura może pomóc, to należy postawić kolejne - na co ma pomóc? Żakowski nawiązał do Zygmunta Baumana i jego eseju „Ponowoczesność jako źródło cierpień”. - Technika, która kieruje się prostą i doraźną użytecznością, pognała i rządzi, a humanistyka, czyli kultura utkwiła w bezruchu. Stała się przez to nieużyteczna i jako taka została zmarginalizowana. W rezultacie znaleźliśmy się w nowej materialnie rzeczywistości, dysponując starymi ideami i kodami kulturowymi. Ta przestrzeń czasowa to już parę epok. Z grubsza biorąc jesteśmy w takiej sytuacji, jakbyśmy na styczniową śnieżycę wyszli w stroju kąpielowym. Nie tylko nie zauważając, że pora roku się nie zmieniła, ale też odmawiając przyjęcia tego do wiadomości. Nieadekwatność jest faktem i to nie tylko polski problem.

Ucieczka i kapitulacja

Jaką mamy dziś odpowiedź kultury na tę nieadekwatność? Jak wskazał Żakowski, to kapitulacja. - Ucieczka w beztreściową rozrywkę i w komercję. I w niszę. I to jest jeszcze napędzane przez obsesję parametryzacji. Pytamy: ile osób obejrzało wystawę? Za mało! Dzwonimy do dyrektora szkoły, bo jeszcze potrzebujemy dwustu oglądających. Bo podaliśmy konkretną liczbę przy wniosku o dotację. Pytanie „ile?” zastępuje pytanie „po co?”. To niebywale groźne zjawisko. Zastąpienie sensu mechanizmem ilościowym dewastuje nasze myślenie. Z kolei w niszy nie obowiązują mechanizmy ilościowe. Tam są koledzy. Ktoś zrobi bohomaza, a kolega pochwali...

Życie obok

Żakowski podkreślił, że dziś otacza nas iluzja, że można żyć obok zmieniającej się rzeczywistości dzięki rozrywce i niszy. - To potężna iluzja. Próba życia obok. Ludzie żyją w słuchawkach na uszach, w grze w telefonie. Leciałem teraz z Warszawy samolotem obok pana, który przez cały czas grał w grę. Nie zamieniliśmy dwóch słów. Wysiadając powiedział do mnie: „panie redaktorze, taka szkoda, że nie porozmawialiśmy” - podał przykład.

Druga iluzja jego zdaniem jest taka, że można żyć przeciw rzeczywistości. - To fale cenzury, tradycjonalizmu. Polityki historyczne i kulturalne, które pogłębiają napięcie między pędzącą techniką, a drepczącą humanistyką. Chcą zachować stary świat w nowej rzeczywistości. To takie podejście: dlaczego dziś nie ma takiego teatru, jaki był, kiedy moja babcia zabierała mnie na spektakl - zauważył.

Tylko z postępem

Kultura kształtuje ludzi. To pewne. Buduje rzeczywistość. Bez dyskusji. Ale co dziś kształtuje ludzi? Co dziś buduje rzeczywistość? - Trudno jest znaleźć dziś taką powieść, ale może scenariusz gry komputerowej? Znajdziemy wśród gier wielkie dzieła kultury, wręcz literatury, które dziś budują rzeczywistość. Szokująca dla wielu osób decyzja Komitetu Noblowskiego miała, myślę, w intencji pokazać, że kluczem do wyjścia z pułapki, odpowiedzią na pytanie, jak kultura może pomóc, jest właśnie odbudowanie pieśni, której dziś brakuje między światem beztreściowej rozrywki, a niszą. Kluczowe jest słowo pieśń - to historyczne praźródło wszelkiej literatury, dramatu, scenariusza filmowego. Pieśń może objaśnić i oswoić świat i przynieść w tym niepokoju rodzaj ukojenia. Rozumnego ukojenia, nie tego narkotycznego. Takiego, które pozwoli nam zrozumieć, czym jest widelec, a nie tylko, że można nim popełnić polityczne samobójstwo. To wielka odpowiedzialność kultury i to odpowiedzialność niezmienna - tłumaczył Jacek Żakowski.

W tę odpowiedzialność, jego zdaniem, uderzyła biurokratyzacja, która dotknęła sztuki m.in. pod wpływem procedur unijnych. - Jest to jednym z ciężarów całej Europy. Trzeba uwolnić kulturę, co jest bardzo proste, przez powrót do funduszy statutowych, umożliwiających proces twórczy taki, jaki chce artysta, a nie to robienie tego, co jest zapisane w funduszach grantowych - zaakcentował. - W sferze symbolicznej przeniesione z nauk ekonomicznych kompetencje mogą być źródłem nieszczęścia. Czy mamy tę odwagę? Czy politycy mają odwagę wydać pieniądze na kulturę i nie pytać, co się zdarzy w przyszłym kwartale, bo wydarzyć się może za 20 lat? Rozliczalność jest jedną z fundamentalnych barier rozwoju cywilizacji. A tu chodzi o jakość życia. Tego sparametryzować się nie da - podkreślił Jacek Żakowski.

Joanna Krężelewska

Rocznik 1983. Absolwentka Wydziału Nauk Historycznych na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Studentka psychologi na Uniwersytecie Gdańskim. Od 2006 roku dziennikarka „Głosu Pomorza”, dziś „Głosu Koszalińskiego”. Na łamach dziennika relacjonuje przebieg procesów sądowych w sprawach karnych. Pisze o kulturze, sprawdza, co dzieje się w gminie Sianów i gminie Karlino. Na gk24.pl prowadzi magazyn poświęcony kulturze. Autorka książki „Historia pisana zbrodnią”, poświęconej najgłośniejszym procesom sądowym w sprawach karnych, które toczyły się przed koszalińskim sądem po II wojnie światowej. Nałogowo czyta, szczególnie kryminały i przepisy kulinarne. Uwielbia podróże, żeglowanie, wycieczki rowerowe, las i mokry nos psa Muffina.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.