Rafał Szymański

Ludwik Iwan: to już pół wieku z ustecką piłką. Jantar, rodzina i futbol. Cz. 1.

Korab Ustka z  1968 roku. Ludwik Iwan drugi od prawej w górnym rzędzie Fot. Archiwum Korab Ustka z 1968 roku. Ludwik Iwan drugi od prawej w górnym rzędzie
Rafał Szymański

Zaczynamy trzyczęściowy cykl: rozmowę z Ludwikiem Iwanem, legendą usteckiej piłki nożnej. Zawodnik, trener, prezes, wychowawca opowiada o swoim ukochanym klubie.

Mija 50 lat działalności pana w usteckiej piłce.

Tak, to już pół wieku w usteckim sporcie.

Minęło bardzo szybko. Najlepiej to widać po dzieciach i wnukach. Jak to się zaczęło?

We wrześniu 1965 r. przyjechałem do Ustki do wojska, będąc bramkarzem rezerw i I kadry Lecha Poznań. Wywodzę się z Połczyna-Zdroju, do Poznania trafiłem poprzez szkołę, zaczynałem w Budowlanych Poznań, po roku trafiłem do Kolejarza. Miałem ten zaszczyt, że trenowałem u takich trenerów, jak: Anioła, Czapczyk, Białas, czyli słynne poznańskie ABC.

Jak pan trafił nad morze?

Dla podtrzymania formy w wakacje 1965 roku trenowałem w Włókniarzu Białogard, tam zauważył mnie trener PZPN Koszalin M. Pich. Po jednym z treningów podszedł do mnie i powiedział: „Słuchaj, w Ustce w KS Korab buduje się ciekawy zespół, szukają bramkarza, załatwią ci wojsko. Nie chcesz iść?”. Zastanawiałem się, ponieważ miałem załatwioną służbę wojskową w Grunwaldzie Poznań, z którym Lech współpracował. Jednak zaryzykowałem.

Jak wyszła konfrontacja?

Dla mnie to był szok, zdziwił mnie entuzjazm ustczan, świetna atmosfera, duże zainteresowanie, społeczne zaangażowanie wielu działaczy.

Od razu też był sport?

KS Korab zbudował ciekawy zespół, z ambicjami na awans do nowo powstałej III ligi (wcześniej była liga wojewódzka - zwycięzcy grali baraże o II ligę, obecnie I). Po rundzie jesiennej byliśmy liderami, na koniec sezonu zabrakło nam 1 pkt. W tym 4 pkt pozbawiły nas słupskie drużyny Czarni i Gryf, awansowały wówczas Lechia i Darzbór Szczecinek.

Gdzie wtedy graliście?

Dzisiaj już tego stadionu nie ma, vis a vis Mariny, naprzeciwko policji. Róg Grunwaldzkiej i Wróblewskiego, potem teren zabrano pod bloki, klubu o zdanie nikt nie pytał. W połowie lat 60. latem na obozach i zgrupowaniach w Ustce przebywało wiele klubów z I Iigi (ekstraklasa), takich jak: ŁKS Łódź, Gwardia Warszawa, Odra Opole, z wieloma reprezentantami Polski: Sadek, Suski, Marks, Pocialik, Szymczak, Kornek, Małkiewicz, bracia Kotowie, również Klose - ojciec Miro Klose. Wówczas zespoły I-Iigowe nie wymagały takich warunków jak obecnie. Graliśmy z tymi tuzami polskiej piłki zacięte sparingi, interesowały się kilkoma zawodnikami naszego klubu. A że nie wyszło, cóż, na to składało się wiele czynników.

Co było po tym nieudanym ataku na wyższą ligę?

Część zawodników zakończyła karierę, np. Cerkowski, Rybicki i nieżyjący już Domański. Części z kolei skończyła się służba wojskowa, ale Ustka ma to do siebie, że tu rodzą się talenty sportowe. W tym czasie zespół został oparty na wychowankach, takich jak Pelczar, Klajszchmit, Rudnicki, bracia Wełpowie i inni, wzmocnieni takimi zawodnikami z wojska jak Roman Szlicht. To był wielokrotny reprezentant Polski juniorów, który w sparingu z Gwardią Koszalin wpakował im wszystkie 7 bramek. Korab wygrał 7:1.

Mówił pan, że była wtedy w Ustce świetna atmosfera. Ludzie pomagali?

Pewnie. Prezesem był kierownik kina. W zarządzie zasiadał tzw. sektor prywatny, m.in.piekarz, krawiec, kominiarz oraz wojskowi. Pomagała też przede wszystkim firma Korab z dyrektorem P. Lewantem, człowiekiem wielce zasłużonym dla klubu. Korab zabezpieczał transport i dotacje, które dostawaliśmy również ze Zrzeszenia Marynarzy i Portowców. Z działalności klubu niewiele pomiętam, bo w tym okresie byłem czynnym zawodnikiem i nie wszystko mnie interesowało. Była fajna atmosfera i chciało się grać, żyliśmy na luzie, byliśmy rozpoznawani, wszędzie mile widziani, nie było mediów jak obecnie, chciało się żyć.

Jak ta historia wyglądała dalej?

Tak jak wspomniałem, na początku 1968 r. boisko zabrano nam pod bloki, w zamian nie dając nic, więc schronienia udzielił nam Gryf. Graliśmy swoje mecze na jego bocznym piaszczystym boisku lub na

stadionie 650-lecia do 1975 r. Wtedy klub wrócił na boisko usteckie, zrobione na polanie leśnej przez B. Cejrowskiego i Cz. Bujaka. Na bazie tego boiska powstał obecny stadion przy ul. Sportowej z inicjatywy i przy dużym zaangażowaniu naczelnika miasta T. Wszółkowskiego, później prezesa klubu Jantar. Od 1970 r. do 1975 trenerem - człowiekiem od wszystkiego był Ryszard Nowakowski i Jan Paszkiewicz, to oni mieli duży wkład w to, że klub Korab i piłka w Ustce przetrwała. Pomimo takich trudności nigdy nie zdarzyło się, żebyśmy nie dojechali na jakikolwiek mecz.

Co było dalej?

W sierpniu 1975 na bazie klubu sportowego Korab powstał MZKS Ustka, przyłączając do struktur klubu nowo powstały LZS Stoczniowiec. Członkiem PZPN był tylko K.S. Korab. To dzięki Korabiowi i ww. osobom klub zachował ciągłość tradycji piłkarskich w Ustce.

Pan po tamtym okresie zaczął zajmować się trenerką?

Tak, od roku 1974 do 1977 prowadziłem juniorów starszych, w roku 1975, po reorganizacji w klubie Ryszard Nowakowski został szkoleniowcem juniorów młodszych, a Brunon Cejrowski grup trampkarzy. Tak zaczęła się odbudowa zaplecza. Trenerem zespołu seniorów został poprzedni wieloletni trener Korabia Eugeniusz Domagała, pracujący również we Flocie Gdynia, Bałtyku Gdynia, Pogoni Lębork. Ja z Nowakowskim i Cejrowskim penetrowaliśmy wszelkie boiska, organizując turnieje dzikich drużyn, szukając chętnych do gry w piłkę. Tak pozyskaliśmy wiele talentów, które w późniejszym okresie były podstawowymi zawodnikami seniorów. Byli to Siódmak, Kubica, Wólczyński i inni. Do zespołu Nowakowskiego trafił Jacek Kot, późniejszy ponad 40-krotny reprezentanta Polski juniorów, piłkarz ekstraligowej Zawiszy Bydgoszcz, czołowy rozgrywający polskiej ligi. Chciałbym przypomnieć, że do klubów ekstraklasy i I ligi z Ustki wyszło kilkunastu zawodników, to był ewenement.

Rafał Szymański

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.