Ireneusz Wojtkiewicz [email protected]

Na rowerze. Zygzakami po Słupsku dzisiejszym i dawniejszym (felieton rowerowy)

Ul. Wojska Polskiego w zrewitalizowanej części, która stanowi ok. jednej czwartej całości zabudowy. Fot. Ireneusz Wojtkiewicz Ul. Wojska Polskiego w zrewitalizowanej części, która stanowi ok. jednej czwartej całości zabudowy.
Ireneusz Wojtkiewicz [email protected]

To jest takie coś, co od jakiegoś czasu chodzi za mną i kusi, aby pojechać w przeszłość naszego miasta. Niezbyt odległą, by tu i teraz skonfrontować ją z teraźniejszością.

Sprzyja temu właśnie taka pora roku, kiedy ani śnieg, ani zieleń niczego nie maskują, więc różne zakamarki mamy jak na dłoni. Ale czy do zygzakowania po Słupsku dzisiejszym i dawniejszym potrzebny jest rower, skoro to niezbyt rozległe miasto o zwartej zabudowie? Przyda się nawet bardzo, bo zakres poszukiwań śladów przeszłości obejmie dość rozległy obszar.

Zacznijmy od kręgosłupa czy osi śródmieścia - alei Wojska Polskiego, dawniej Bahnhofstrasse za czasów niemieckich, czyli Dworcowa po naszemu, która zresztą tak się nazywała zaraz po wojnie. Wiele przewodników turystycznych, w tym chyba najstarszy powojenny z 1952 roku, zaleca zacząć zwiedzanie Słupska właśnie od wyjścia z dworca kolejowego i wejścia na początek al. Wojska Polskiego przy jej skrzyżowaniu z ul. Kołłątaja. Ale tutaj (patrząc w kierunku śródmieścia) to akurat nie początek, ale raczej koniec tej alei. Jeśli kierować się numeracją posesji, to przed dworcem mamy koniec lewej strony alei i początek prawej. Nie ma podziału stron według numeracji parzystej i nieparzystej. Co gorsza, przybysz nie może się zorientować, gdzie się znajduje, bo w tym miejscu, o zgrozo, nie ma żadnych tablic informacyjnych z nazwami wspomnianej alei i ulicy. Jak pewnie pamiętacie z naszych poprzednich wypadów rowerowych, takie i inne zaniedbania w infrastrukturze to fatalny znak rozpoznawczy układu komunikacyjnego naszego miasta.

Wracam, skąd przyjechałem, czyli na rondo Solidarności, od którego odchodzi aleja Wojska Polskiego. Wątła tabliczka na latarni obwieszcza, że to ul. Wojska Polskiego, a nie al. - czyli aleja. Jedna z kilku w mieście, obok m.in. alei Sienkiewicza czy 3 Maja, a tak beztrosko degradowana w nazewnictwie, co wkurza każdego patriotę lokalnego. Mamy też następny „kwiatek”, a raczej wielką grzędę ozdób w postaci tablic z europejskimi insygniami o treści: „Rewitalizacja Traktu Książęcego w Słupsku w obrębie I obszaru problemowego Lokalnego Programu Rewitalizacji Miasta Słupska na lata 2009-2015”. Taki pleonazmowy styl, charakterystyczny dla urzędniczych enuncjacji, mający wiele wspólnego z masłem maślanym, zdominował poczynania odnowicieli alei na tyle, że uczynili z niej promenadę kubłów na śmieci. Na szczęście już zredukowanych i przemieszczonych tam, gdzie ich brakowało.

Od ponad pół wieku obserwuję, czy i jak się zmienia al. Wojska Polskiego - od zawsze centralna ulica Słupska. Przypadła jej największa rola miastotwórcza. Wystarczy spojrzeć na fotografie z około 1880 roku, kiedy na końcu dwóch rzędów nowo nasadzonych lip znalazły się stary dworzec kolejowy i zachowany do dziś obiekt dawnego przedszkola. Wtedy Słupsk został włączony do sieci połączeń kolejowych. Wspomniana aleja utworzyła nową oś komunikacyjną pomiędzy dworcem a obszarem w miejscu dawnych obwarowań grodu nad Słupią. Tak to ujął Stanisław Szpilewski w broszurze „Zabytkowy Słupsk”. Dodał, że powstałe przy dzisiejszej al. Wojska Polskiego budowle reprezentują różne kierunki architektoniczne ówczesnej Europy: neogotyckie, neorenesansowe i neobarokowe. Mają też domieszkę w postaci elementów eklektyzmu i secesji. Ta reprezentacyjna aleja miała charakter handlowo-usługowy, ale czy jeszcze go zachowuje i utrzyma w przyszłości dzięki rewitalizacji?

Jak jest teraz, dowiaduję się, zygzakując aleją, zaglądając na tyły wszystkich 54 posesji i objeżdżając przyległe do al. Wojska Polskiego kwartały sąsiednich ulic śródmieścia. Uchylając rąbka tego, co będzie w następnych odcinkach, dodam, że przy tej alei funkcjonuje ok. 200 placówek użyteczności publicznej, a „od zawsze” działają po prawej stronie (w kierunku dworca) zegarmistrz, apteka, szklarz i fotograf, a po lewej elektroakustyk, kolejny zegarmistrz, księgarnia „Pegaz” i bar mleczny „Poranek”. Tylko jeden obiekt z klepsydrą oznaczającą zabytek i tylko jedna tablica pamiątkowa, poświęcona mieszkającemu tu i tworzącemu poecie. Tymczasem zmykam na ponad 20-kilometrową trasę, aby złapać kondycję na zygzakowanie dużo bardziej rozległe niż aleja Wojska Polskiego i jej przyległości.

Ireneusz Wojtkiewicz [email protected]

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.