Andrzej Duda miał być prezydentem dialogu [analiza, oś czasu]

Czytaj dalej
Fot. Michał Dyjuk
Jacek Deptuła

Andrzej Duda miał być prezydentem dialogu [analiza, oś czasu]

Jacek Deptuła

Prezydent Andrzej Duda podjął 10 zobowiązań względem swoich rodaków. Wierzyć, a móc to jednak dwie różne sprawy...

Andrzej Duda, kandydat na prezydenta Polski, pod koniec lutego 2015 roku podpisał z Polakami „Umowę programową”, na którą składało się dziesięć zobowiązań. Kandydat obiecał solennie, że jeśli zostanie prezydentem, zacznie je niezwłocznie realizować.

Ówczesne obietnice Dudy były wprawdzie ogólnikowe, lecz warto skonfrontować kilka z nich z czekającą nas 6 sierpnia rocznicą pełnienia urzędu.

Ojczyzna dojna

„Będę prezydentem, który słucha i służy obywatelom” - tak brzmiało zobowiązanie pierwsze. Weźmy przykład z ostatnich dni. Drugi już tydzień trwa strajk pielęgniarek w Centrum Zdrowia Dziecka. Premier Beata Szydło jakby tego nie dostrzegała, ale niewielu już pamięta, że Andrzej Duda, jako kandydat na prezydenta, odwiedził na początku maja 2015 roku protestujące krakowskie pielęgniarki. I obiecał: „Drzwi Pałacu Prezydenckiego będą dla pań zawsze otwarte. Wiem, że problemów jest mnóstwo i należy zacząć je rozwiązywać, to wymaga szybkiej reakcji. Będą panie miały oparcie w prezydencie, jeśli nim zostanę. Daję słowo honoru”.


Oś czasu przygotował Jakub Stykowski za wikipedia.pl

Drugie zobowiązanie brzmiało tak: „Będę prezydentem dialogu, porozumienia i rozmowy”. Ale z dotychczasowej działalności głowy państwa wynika zgoła co innego. Prezydent, jeśli słucha, to tylko polityków PiS i Polaków lepszego sortu. Nie chce wsłuchać się w słowa parlamentarnej opozycji, podsumowując ją słowami „ojczyznę dojną racz nam wrócić Panie”. To dialog czy porozumienie?

Pół roku już działa Komitet Obrony Demokracji. To największy społeczny ruch po 1989 roku. Organizuje wielotysięczne p o k o j o w e demonstracje Polaków niezadowolonych z us-trojowych przemian i swoistej rewolucji w niemal każdej dziedzinie życia. Tymczasem prezydent Duda ma tym milionom do powiedzenia tylko tyle: „Ich niektóre zarzuty są wręcz kuriozalne, mówiące o tym, że w Polsce nie ma demokracji. Gdyby nie było demokracji, to nie byłoby tych demonstracji. W Polsce każdy może bez strachu gromadzić się i prezentować przekonania”.

Zakładnik prezesa

Czy ta również kuriozalna wypowiedź, powtarzana jak pacierz przez całe PiS, oznacza, że najważniejszym wyznacznikiem demokratycznego ustroju jest możliwość protestowania?

Kolejne przedwyborcze zobowiązanie Andrzeja Dudy: „Będę prezydentem, który przywróci Polakom zaufanie do państwa i poczucie godności”. Takim prezydentem na pewno Andrzej Duda jest, ale tylko dla 25 procent twardego elektoratu PiS. Sparaliżowanie prac Trybunału Konstytucyjnego potwierdziło tylko, że głowa państwa jest zakładnikiem swojej dawnej partii, a ściślej - prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Nadzieje na to, że Andrzej Duda będzie rozjemcą między sejmową większością a opozycją, runęły w momencie nocnego zaprzysiężenia 3 sędziów wybranych przez PiS. To dla prezydenta droga jednokierunkowa.

A jakie można mieć zaufanie do państwa, które wydaje miliardy na swoje pomysły, czasem nawet słuszne, tyle że bez gwarancji wypłacalności? Przecież ktoś będzie musiał za to zapłacić wielomiliardowy rachunek. Dalej: „Będę prezydentem, który troszczy się o bezpieczeństwo Polaków”. Przykład ostatnich dni - sejmowa debata nad tzw. ustawą antyterrorystyczną PiS. Wprawdzie nie zakończyła się jeszcze dyskusja, ale wiele wskazuje na to, że w tym tygodniu zostanie przegłosowana przez partię rządzącą. Nie ma żadnego powodu sądzić, że prezydent Andrzej Duda ją zawetuje, mimo że nie była konsultowana ze społeczeństwem i zawiera wiele niejasności. Więcej, daje asumpt do podejrzeń, iż nie chodzi wyłącznie o walkę z terroryzmem. Projekt ustawy daje ogromne możliwości inwigilacji przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, nie tylko obcokrajowców, ale i obywateli polskich. Służby będą mogły podsłuchiwać bez zgody sądu, rozwiązywać zgromadzenia i marsze i zamykać portale inter-netowe, jeśli uznają, że stwarza to jakieś niebezpieczeństwo. ABW będzie miała nieograniczony dostęp do naszych danych, zawartości internetu czy telefonów komórkowych.

Prezydent Andrzej Duda podjął 10 zobowiązań względem swoich rodaków. Wierzyć, a móc to jednak dwie różne sprawy...
Michał Dyjuk Prezydent Andrzej Duda podjął 10 zobowiązań względem swoich rodaków. Wierzyć, a móc to jednak dwie różne sprawy...

Sprawiedliwość i prawo

„Będę prezydentem, który buduje państwo uczciwe i sprawiedliwe” - obiecywał kandydat. Czy uczciwe jest państwo umożliwiające tylko Kościołowi - największemu latyfundyście w Polsce - handel ziemią, a pozostałym już nie? Nic wspólnego ze sprawiedliwością nie miało też ułaskawienie Mariusza Kamińskiego z PiS przed wydaniem przez sąd prawomocnego wyroku. Andrzej Duda stwierdził, że „wyręczył sądy”, ale to chyba kiepski żart, ponieważ konstytucja gwarantuje niezależność sądownictwa.

Sprawiedliwe państwo powinno ukarać sprawców afery Amber Gold, w której wyparowało 800 mln zł. Ale też ma obowiązek znaleźć i ukarać winnych zagrabienia 3 miliardów złotych, które Bankowy Fundusz Gwarancyjny (czyli wszyscy klienci banków) zapłacił za bankructwa SKOK-ów stworzonych przez senatora PiS Grzegorza Biereckiego. Franko-wiczom zwróci pieniądze społeczeństwo, a wyższymi rachunkami za prąd uratujemy górnictwo.

Wreszcie to: „Będę prezydentem, który nie unika trudnych sytuacji, który nie ucieka, kiedy powinien być arbitrem” - to kolejna obietnica. Ale właściwie jaki konflikt wewnętrzny udało się rozwiązać prezydentowi Andrzejowi Dudzie? Trudno znaleźć.

Jednak jest jedna obietnica zrealizowana w całości przez prezydenta. Chodzi o dumę z historii przodków i korzeni, Polski. To duma z „dzieła” poprzednika, żołnierzy wyklętych, Radia Maryja i całej „dobrej zmiany”.

Jacek Deptuła

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.