Anna Habało. Historia kariery i upadku byłej prokurator w Rzeszowie

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Kapica
Andrzej Plęs

Anna Habało. Historia kariery i upadku byłej prokurator w Rzeszowie

Andrzej Plęs

6 lat pozbawienia wolności, 10 lat zakazu sprawowania funkcji sędziego, prokuratora, adwokata, radcy prawnego, notariusza, komornika i pracownika Prokuratorii Generalnej - taki wyrok orzekł Sąd Rejonowy w Tarnowie wobec Anny Habało, byłej prokurator apelacyjnej w Rzeszowie.

Na szczyt kariery w regionalnych strukturach prokuratury Annie Habało pomógł dostać się Zbigniew N., wpływowy były prokurator okręgowy w Rzeszowie. On także stał się przyczyną jej upadku. Ona już została przez sąd skazana m.in. za przestępstwa korupcyjne, powoływanie się na wpływy, ujawnienie tajemnicy służbowej, nadużycie funkcji. On za takie przestępstwa jest sądzony.

Podlegali jej wszyscy podkarpaccy prokuratorzy. Jako członek Komisji Egzaminacyjnej ds. Aplikacji Adwokackiej współdecydowała o tym, kto może zostać adwokatem, wykładała prawo karne na uczelniach, status prokuratora apelacyjnego dawał jej władzę i prestiż.

Anna Habało miała znakomitą reputację: prokuratora dociekliwego, skutecznego, miała moc zawodowych sukcesów i szacunek współpracowników. Pochwał pod adresem skazanej nie szczędził nawet tarnowski sąd, kiedy uzasadniał skazujący ją wyrok. Z zaznaczeniem, że jej kariera rozwijała się modelowo, dopóki nie związała się ze Zbigniewem N.

- To przez niego oskarżona zeszła ze ścieżki zawodowej, co do której trudno było mieć zastrzeżenia. Przez Zbigniewa N. oskarżona weszła w pewien układ korupcyjny z Marianem D.

- zauważył podczas mowy oskarżycielskiej prokurator.

Zbigniew N. miał użyć swoich wpływów i to w znacznej mierze dzięki niemu tak szybko awansowała na stanowisko prokuratora apelacyjnego w Rzeszowie. To on poznał Annę Habało z Marianem D., drobnym przedsiębiorcą paliwowym spod Leżajska, który korumpował wpływowe osoby na prawo i lewo.

W kręgu zainteresowania śledczych z Centralnego Biura Antykorupcyjnego byli: Jan B., „zielony baron” PSL na Podkarpaciu, Zbigniew R., wiceminister w poprzednim rządzie, ks. płk. Robert M., proboszcz parafii katedry polowej wojska polskiego i kilka innych prominentnych osób. Śledczy ustalili, że wszyscy oni, także Zbigniew N., w mniejszym lub większym stopniu powiązani są z leżajskim przedsiębiorcą, nagrania z podsłuchów telefonicznych dowodziły, że Marian D. obdzielał ich prezentami w przekonaniu, że pomogą mu przezwyciężyć problemy w prowadzeniu biznesu.

Anna Habało trafiła do tego grona trochę przez przypadek: nie była politykiem, jak inni zamieszani w aferę podkarpacką, ale jej relacje z Marianem D. też były oparte na interesie: pani mi pomoże w organach skarbowych, w prokuraturze, pomoże „przepchnąć” moją córkę przez egzamin adwokacki, a ja pani za to…

Co Anna Habało otrzymywała w zamian za obietnice pomocy dla Mariana D., wylicza akt oskarżenia: 170 tys. zł w gotówce na budowę domu, dziesiątki butelek markowych alkoholi, sfinansowanie remontu garażu i budynku mieszkalnego oraz konserwacji bramy. Początkowo w kontaktach pomiędzy Anną Habało a Marianem D. pośredniczył Zbigniew N. Z czasem relacje pomiędzy przedsiębiorcą a panią prokurator stały się bardziej bezpośrednie, nagrania z ich rozmów telefonicznych dowodzą, że byli „na ty”.

Efekt tej współpracy był taki, że cała trójka wylądowała na ławie oskarżonych. Korumpujący polityków (i nie tylko) przedsiębiorca wyszedł z sądowych tarapatów w miarę suchą stopą - doszedł z prokuraturą do porozumienia, przyznał się do grzechów korupcji czynnej (czyli dawał), dobrowolnie poddał się karze, toteż nowosądecki sąd skazał go na cztery lata pozbawienia wolności.

Nad losem Zbigniewa M. wciąż pochyla się Sąd Rejonowy w Tarnowie. Prokuratura zarzuca mu m.in. korupcję, powoływanie się na wpływy oraz o pomoc w nielegalnym przerwaniu ciąży. Właśnie ze względu na ten trzeci zarzut sąd zdecydował o utajnieniu przebiegu procesu.

Rachunek sumienia

Śledczy z katowickiej delegatury Prokuratury Krajowej również wobec Anny Habało mieli dość dowodów, by postawić jej sześć zarzutów: przyjmowanie korzyści majątkowych od Mariana D., powoływanie się na wpływy, ujawnienie tajemnicy służbowej, nadużycie uprawnień, posługiwanie się dokumentem poświadczającym nieprawdę.

Do końca procesu nie przyznała się do żadnego z nich, w końcowej fazie procesu sugerowała wręcz, że jej obecność na sali sądowej jest zemstą polityczną. Za co? Za akt oskarżenia, który doprowadził do skazania Mariusza Kamińskiego w tzw. aferze gruntowej.

Szefowi Centralnego Biura Antykorupcyjnego i trzem innym osobom z CBA rzeszowska prokuratura okręgowa postawiła w 2009 r. zarzut fabrykowania dowodów, które miały pogrążyć politycznie i karnie Andrzeja Leppera, wicepremiera w rządzie Jarosława Kaczyńskiego.

Śledztwo rzeszowskiej okręgówki nadzorowała Prokuratura Apelacyjna w Rzeszowie, którą Anna Habało wówczas kierowała. W 2016 r. dwóch prokuratorów prowadzących dochodzenie zostało zdegradowanych do prokuratury rejonowej, pod decyzjami podpisał się minister Zbigniew Ziobro.

Mniej więcej w tym samym czasie, bo w połowie 2016 r., zatrzymano i osadzono w tymczasowym areszcie także Annę Habało. Trzy lata później ten zbieg zdarzeń stał się powodem, dla którego ona na sali sądowej wysnuła tezę, że jej proces jest zemstą polityczną. Taka argumentacja nie zrobiła jednak na sądzie wrażenia, bo uzasadniając wyrok sędzia jasno się do tego odniosła: sąd nie ocenia intencji prokuratury, ale tylko dowody przeciwko oskarżonej. A te sąd uznał za niepodważalne.

Wbrew powszechnemu mniemaniu to nie przestępstwa korupcyjne są najcięższym grzechem spośród sześciu wymienionych w kacie oskarżenia. Że przyjmowała kosztowne prezenty od Mariana D. - tarnowski sąd nie miał wątpliwości, bo miał zapisy z podsłuchanych rozmów telefonicznych.

Czy w zamian za te korzyści rzeczywiście pomogła przedsiębiorcy? Tu wątpliwości jest mnóstwo. Prawdą jest, że córka przedsiębiorcy zdała egzamin adwokacki, ale nie ma dowodów na to, że Habało w tym pomogła. Choć jeszcze nim egzamin córki dobiegł końca, wysłała tatusiowi SMS-a: „Boję się, że będzie kiepsko, ale zda!”. Obawy, że „będzie kiepsko” były uzasadnione, bo w SMS-sie do swojej przyjaciółki napisała, że poziom wiedzy prawniczej córki biznesmena jest prawie żaden.

Nie ma dowodów, że pomogła przekonać szefów podkarpackich organów skarbowych, by cofnęły decyzję o nałożeniu na przedsiębiorcę podatku. Choć są dowody na to, że obiecywała Marianowi D., że postara się pomóc.

Nie ma dowodów na to, że wpływała na podległą jej Prokuraturę Rejonową w Leżajsku, by ta zintensyfikowała działania zmierzające do tego, by skazać podwładną Mariana D., z którą ten był skonfliktowany. O co sam przedsiębiorca zabiegał u pani prokurator. Marian D. wiele dawał, niewiele za to otrzymywał i w końcu stracił cierpliwość.

Egzamin zdany, dach naprawiony

Marian D. tracił cierpliwość, a Anna Habało zaczęła zachowywać się tak, jakby obawiała się, że zaciskająca się wokół afery podkarpackiej pętla prokuratorska zaciśnie się także na niej. Z pozycji prokuratora apelacyjnego i przy jej dostępie do informacji miała powód, by obawiać się, że relacje z Marianem D. są dla niej zagrożeniem i stała się ostrożna.

Kiedy z dziekanem rzeszowskiej izby adwokackiej rozmawiała o egzaminie córki biznesmena, używała kodu: nie wspominała o czwórkach i piątkach na egzaminie, ale o… książkach: potrzebne jest jej kilka książek do napisania pracy doktorskiej, dziekan obiecał, że pięciu książek może nie mieć, ale „jakieś cztery książki znajdzie”. Czyli córka biznesmena otrzyma na egzaminie czwórkę.

Zaczęła się także mocno dystansować do samego przedsiębiorcy, podczas rozmowy w restauracji zarzucała mu, że wszem i wobec chwali się znajomością z nią. Tymczasem dla przedsiębiorcy to była norma w postępowaniu: namiętnie lubił powoływać się na znajomości, koneksje i wpływy, co w zeznaniach przed sądem zgodnie potwierdzali jego podwładni.

Czująca zagrożenie Anna Habało zaczęła odsuwać się od Mariana D., nie rezygnując jednak z korzyści, jakie świadczył na jej rzecz. Przedsiębiorca podjął grę, czując rozgoryczenie, że nie otrzymuje tyle, ile oczekiwał, ale nie chcąc rezygnować z wpływów pani prokurator. Kiedy ta zaczęła sugestywnie ubolewać, że przecieka dach jej garażu, Marian D. zrozumiał, zaoferował pomoc (i sfinansowanie remontu), ale przypominał, że córka ma mieć wkrótce egzamin adwokacki.

Dach ciekł, prezes z remontem zwlekał do chwili egzaminu, egzamin został zdany, więc i dach naprawiony. Do prezesa Mariana powoli zaczęło docierać, że płaci „za bezdurno”, toteż rozmowie telefonicznej, podsłuchanej przez służby, wypalił do swojego podwładnego: „Ja się wycofuję ze wszystkiego. Ja na pewno grosza nie dam. K…wa, jak sprawy nie będą załatwione, to niech zapomni, k…wa, o czymkolwiek”.

W końcu prezes przestał się łudzić, zapis z kolejnej rozmowy zawiera taki jego wtręt:

Szkoda, że my ten garaż jej zrobiły, k...wa mać, teraz niech pokaże rachunek na ten garaż, a za to ja mogę jej koło d…py zrobić i ch…j. Ja ludziom zapłaciłem.

Prezes zaczął się odsuwać od Anny Habało, ona się wobec niego dystansowała, nie rezygnując z profitów, skoro w rozmowie z podwładnym biznesmena skarżyła się, że „szef każdy telefon ode mnie odbierał, teraz nie odbiera w ogóle”. Kontakty urwały się definitywnie, kiedy przedsiębiorcę zatrzymało CBA. Wkrótce potem i panią prokurator.

Znacznie poważniejsze dla wiarygodności systemu prawnego miały być inne jej grzechy wobec prawa. Choćby ten, kiedy - jak dowodzą śledczy - próbowała skłonić ówczesnego szefa prokuratury rejonowej, by wpłynął na swojego podwładnego. Podwładny ośmielił się ukarać grzywną biegłego sądowego lekarza, bo ten przesadnie zwlekał z wydaniem ekspertyzy, co zastopowało prowadzone śledztwo.

Biegły poskarżył się Annie Habało, ta w telefonicznej rozmowie zasugerowała szefowi „rejonówki”, że jeśli ten skłoni swojego podwładnego do anulowania grzywny, to może liczyć na awans do prokuratury okręgowej. Co sąd określił, jako godne kary nadużycie funkcji.

Groźne dla wiarogodności praworządności było i to, że pani prokurator dwóm swoim przyjaciółkom ułatwiła zdobycie pracy w podległej jej prokuraturze apelacyjnej. Pomogła w ten sposób, że przed konkursem na stanowiska w prokuraturze udostępniła paniom zestawy pytań, co obu mocno pomogło w wygranej.

Mroczny epilog kariery

Zatrzymać i postawić zarzuty pani prokurator apelacyjnej nie było łatwo, bo chronił ją immunitet. Trzeba było drugiej instancji sądu dyscyplinarnego, by immunitet uchylić, ale na tym sankcje się nie skończyły, bo ten sam sąd zdecydował o wydaleniu jej z zawodu. Annę Habało zatrzymano, przedstawiono jej sześć zarzutów korupcyjnych, urzędniczych i powoływania się na wpływy. Pozostał tylko wybór miejsca, w którym będzie sądzona.

Podkarpaccy sędziowie złożyli wnioski o wyłączenie ich z tego obowiązku. Uzasadnienie: jako przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości mieli bezpośredni kontakt służbowy z prokurator apelacyjną, więc mogą zostać uznani za nieobiektywnych. Sąd Najwyższy zdecydował, że będzie sądzona w Sądzie Rejonowym w Tarnowie, ona sama trafiła na trzy miesiące do aresztu we Wrocławiu, bo tylko ten dysponował wolnymi miejscami dla aresztantów, którzy wymagali pomocy lekarskiej.

A - zdaniem biegłych sądowych - Anna Habało takiej wymagała, bo załamanie kariery zawodowej wywołało także załamanie stanu zdrowia.

Ponad dwadzieścia posiedzeń sądowych w Tarnowie, zeznania świadków, przytaczanie stenogramów z podsłuchanych przez CBA rozmów telefonicznych, dokumenty, na końcu oratorski popis obrońcy oskarżonej w konfrontacji z mową oskarżycielską prokuratora z Katowic. Przy tej okazji raz jeszcze przytoczono argument, że Anna Habało na sali sądowej to zemsta polityczna, a ponadto nie było dziełem przypadku, że śledztwo prowadziła katowicka prokuratura.

- Przypomnę, że ta sprawa w początkowej fazie prowadzona była przez prokuraturę warszawską, następnie w jakichś niewyjaśnionych okolicznościach została przeniesiona do prokuratury katowickiej - przypominał mec. Janusz Kaczmarek. - Czy dlatego, że jest to zaufana prokuratura ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobro? Czy dlatego, że tam odbywał aplikację? A może dlatego, że tam są najlepsi, najbardziej sprawni prokuratorzy - ironizował.

Byłą panią prokurator apelacyjną w Rzeszowie pogrążył Marian D., który przed śledczymi okazał się bardzo wylewny, żeby w ten sposób zminimalizować wysokość kary. W kieszeni miał oświadczenie kto, komu i ile zapłacił za remont garażu na działce pani prokurator. To miał być hak na Annę Habało, a przed sądem okazał się dowodem przeciwko niej.

Były i dowody pisane, choćby notatnik Zbigniewa N., w którym ten zapisywał ile, za co i od kogo otrzymał w ramach „dowodu wdzięczności”. W notatniku - na co powoływał się sąd - znajdowało się także nazwisko pani prokurator. Jednak zasadniczym dowodem dla sądu okazały się zapisy z podsłuchanych rozmów prezesa Mariana, Zbigniewa N. i samej Anny Habało.

Jej obrońca starał się podważyć wiarygodność tych dowodów twierdzeniem, że kierowane do sądu wnioski CBA o zgodę na założenie podsłuchu na telefonach podejrzanych nie miały uzasadnienia, ale tarnowskiego sądu nie zdołał przekonać.

Sąd uznał ją winną wszystkich sześciu zarzucanych jej przestępstw i skazał ją na 6 lat więzienia i 10 lat zakazu sprawowania funkcji w zawodach związanych z tworzeniem i egzekwowaniem prawa. Wyrok nie jest prawomocny, toteż obrona natychmiast po ogłoszeniu wyroku zapowiedziała apelację.

Andrzej Plęs

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.