Co będzie, gdy zabraknie prądu? Mała apokalipsa. Służby dadzą radę. Ale chleba nie będzie

Czytaj dalej
Fot. 123RF
Andrzej Matys (hel, kp, JBa, MF)

Co będzie, gdy zabraknie prądu? Mała apokalipsa. Służby dadzą radę. Ale chleba nie będzie

Andrzej Matys (hel, kp, JBa, MF)

Policja, szpitale czy wodociągi są przygotowane na wypadek braku prądu. O ile wystarczy paliwa. Natomiast gorzej jest z producentami żywności.

Wichura nad regionem sprawiła, że wiele gospodarstw domowych nie miało prądu. Niektóre - nawet przez ponad dwa dni, To oznaczało nie tylko brak telewizji, ale też dylematy: co zrobić z żywnością w nieczynnej lodówce albo skąd wziąć wodę, jeśli elektryczna pompa nie działa. Sprawdziliśmy, jak podlaskie instytucje poradziłyby sobie z przerwami w dostawach prądu. Okazuje się, że apokalipsa nam nie grozi, ale nasi rozmówcy zaznaczali: - Wszystko zależy do tego, jak długo energii miałoby nie być.

Urzędy mają agregaty i UPS-y

Bez wątpienia brak prądu najlepiej zniosą administracja i służby.

- Ustawa o zarządzaniu kryzysowym mówi o tzw. infrastrukturze krytycznej. Chodzi o dostawy paliw, żywności, łączność w administracji itp. Staraliśmy się zagwarantować miastu przynajmniej po jednym z tych elementów - wylicza Krzysztof Wróblewski, kierownik Biura Zarządzania Kryzysowego i Ochrony Ludności w Łomży. Jego zdaniem, miasto należy do najlepiej przygotowanych w regionie na wypadek katastrofy. - Tak ocenił kiedyś urząd wojewódzki. Jeśli zabraknie prądu, magistrat ma własny agregat, a wkrótce wymienimy go na nowy o większej mocy. Mamy zapasy paliwa dla siebie i służb komunalnych. MPK może dowozić je do agregatów używanych przez straż pożarną, policję i pogotowie - zapewnia Wróblewski.

- Mieliśmy taką sytuację bodaj dwa lata temu, gdy w zakładzie energetycznym spalił się transformator. Poradziliśmy sobie - mówi z kolei rzecznik prezydenta Białegostoku Urszula Mirończuk.

Białostocki magistrat ma bowiem dwa agregaty, które dostarczą prąd do budynków przy ul. Słonimskiej i Branickiego (m.in. windy, oświetlenie). Są też UPS-y, które zasilą system komputerowy przez 12 godz.- Mamy też centralny UPS, który podtrzymuje komputery kluczowe, czyli te najważniejsze. Paliwa w agregatach wystarczy na dobę - dodaje Mirończuk

Policja i szpitale też będą działać

Brak prądu niestraszny jest też policji. Niezależnie od tego, czy chodzi o duże jednostki (np. Białystok, Suwałki) czy mniejszą (np. Grajewo).

- Komenda posiada agregat prądotwórczy. Włącza się on automatycznie, gdy sieć nie działa - informuje Sylwia Gosiewska z KPP w Grajewie.

- Dzięki naszemu agregatowi gwarantowane jest oświetlenie nie tylko budynku, ale także placu - zapewnia Anna Wałecka-Chamiuk z KMP w Suwałkach.

Przerwy w dostawach energii elektrycznej nie zdezorganizują też pracy więzień.

- Mamy własne agregaty, a w tym roku nowe otrzymają Grądy Woniecko i Białystok, który dodatkowo korzysta z dwóch niezależnych przyłączy do sieci - wyjaśnia mjr Michał Zagłoba, rzecznik Służby Więziennej w Białymstoku.

Własne agregaty mają szpitale.

- Włączają się automatycznie, gdy znika prąd. Zasilają newralgiczne oddziały, m.in. intensywną terapię i sale operacyjne. Paliwa wystarczy na dobę - mówi Katarzyna Malinowska-Olczyk z USK w Białymstoku.

W jeszcze lepszej sytuacji jest Szpital Wojewódzki w Łomży, który ma nawet własne ujęcie wody.

Wody nie zabraknie, ale żywności - może

Dobrze jest w przypadku wodociągów. W każdym ze sprawdzanych miast (Białystok, Łomża, Suwałki, Grajewo) stacje uzdatniania wody będą pracowały. Spółki mają własne agregaty prądotwórcze i nieograniczony dostęp do zasilającego je paliwa.

- W razie potrzeby „uruchomimy” w mieście studnie awaryjne i możemy dowozić wodę - zapewnia Krzysztof Kita, rzecznik Wodociągów Białostockich.

Zaskakujące jest natomiast stanowisko producentów żywności.

- Gdy nie ma prądu, produkcja stoi. Własny agregat prądotwórczy ma tylko serwerownia - informuje Aleksander Radkiewicz, kierownik wydziału elektrycznego w grajewskiej spółdzielni Mlekpol.

To samo usłyszeliśmy w „Cymesie”, dużej piekarni w Suwałkach.

- W czasie awarii nie pracujemy. Są one rzadko i nie opłaca się kupować agregatów - wyjaśnia właściciel Adam Ołów.

O nieopłacalności inwestycji w maszyny generujące prąd mówi też Jan Perkowski, producent wędlin z Choroszczy.

- Mamy umowę z PGE, że w razie awarii w ciągu 2 godz. dostarczą nam agregat lub przełączą na inną linię. Chłodnia wytrzyma bez prądu 4 godz., więc po co wydawać pieniądze - tłumaczy.

Andrzej Matys (hel, kp, JBa, MF)

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.