Felieton rowerowy Ireneusza Wojtkiewicza. Wali się, a się chwalą

Czytaj dalej
Ireneusz Wojtkiewicz [email protected]

Felieton rowerowy Ireneusza Wojtkiewicza. Wali się, a się chwalą

Ireneusz Wojtkiewicz [email protected]

Zgłaszam się na specjalistę od obnażania niedorzeczności w słupskiej rzeczywistości komunikacyjnej.

Taki fachowiec z wieloletnią praktyką rowerzysty, pieszego i pasażera kołowych środków lokomocji jest miastu niezbędny po tym, jak wielokrotnie zostaliśmy skołowani przez ratuszowych urzędników. Tych, którzy co tydzień się wdzięczą przed mediami, pozując nawet jako cykliści, a co rusz swymi decyzjami dewastują układ komunikacyjny miasta. Bezkarnie, pomimo interwencji i protestów miejskich rajców.

Godziny komunikacyjnego szczytu zaliczałem ostatnio jako cyklista, pieszy i pasażer autobusu. Wrażenia: miasto się korkuje w godzinach porannych, od wczesnego popołudnia do godzin wieczornych. Widać to zwłaszcza na obszarze nieobjętym ringiem DK21. Nasilają się skutki tej niedokończonej inwestycji. Najgorszą i najgłupszą rzeczą, którą można zrobić w tej sytuacji, to nie starać się o kontynuowanie budowy ringu i likwidować zatoki przystanków autobusowych.

Na szczęście nie dojdzie do takiej sytuacji w wyniku przebudowy DK 21 Słupsk - Ustka, dzięki której otrzymamy wreszcie trasę rowerową na tym odcinku. O tym zapewnili nas podczas niedawnych konsultacji społecznych specjaliści z gdańskiego oddziału GDDKiA.

A wracając do wrażeń w roli cyklisty, kierowcy auta i pasażera objeżdżającego miasto, to czuję się zwyczajnie zdruzgotany stanem technicznym infrastruktury komunikacyjnej w śródmieściu. Mamy przystanki w niebezpiecznych miejscach na jezdniach o dużym nasileniu ruchu: przy chodnikach ze ścieżkami rowerowymi (np. ul. Lutosławskiego), tuż za wierzchołkiem wzniesienia (np. al. 3 Maja - ul. Fabryczna), przy przejeździe rowerowym na skrzyżowaniu ul. Zamkowej i Młyńskiej, czy przy zjeździe z kompaktowego ronda na ul. Obrońców Wybrzeża w kierunku ul. Armii Krajowej. O tym, że można mieć porządne zatoki, przez które przebiegają ścieżki rowerowe, świadczą np. ulice Arciszewskiego i Poniatowskiego. W śródmieściu zatoki są przeważnie rozjeżdżone i zdeformowane koleinami. Mają zaniedbane nawierzchnie brukowane - modne swego czasu, ale mniej trwałe od bitumicznych. Korzysta z nich komunikacja miejska oraz wiele firm przewozowych. Ta pierwsza eksploatuje tabor dużo mniej uciążliwy dla środowiska niż przewoźnicy bazujący na autobusowej graciarni, która smrodzi, hałasuje i szkodzi nawierzchniom wyciekami różnych płynów. Warto się temu autobusowemu złomowisku przyjrzeć i popytać, kto za tym stoi i jakie lody na tym kręci.

Tymczasem zachodzę w głowę, jak tu nie oberwać w sąsiedztwie ratusza. Bo tam komuś w urzędniczej pale znowu się lęgnie pomysł likwidacji kolejnej zatoki autobusowej vis a vis posesji przy ul. Tuwima 6/7, a nie dostrzega istniejących już zagrożeń. Nie widać żadnych oznak budowy bardzo potrzebnej na ul. Tuwima ścieżki pieszo-rowerowej w kierunku wiaduktu. Za to widoki z okien sąsiedniej posesji nr 5, gdzie funkcjonują m.in. Przedsiębiorstwo Gospodarki Mieszkaniowej i dentysta, napawają strachem. Wystarczy rzucić okiem na suterenę pod piątką pomiędzy przejściami do szkoły tańca i przybudówek domu handlowego. Popada w ruinę spalony i opuszczony obiekt użyteczności publicznej. Tablica głosi, że to teren prywatny, wstęp wzbroniony, ale faktycznie jest ogólnie dostępny. Także dla decydentów z ratusza, których okna biurowe wychodzą na wskazany adres. Kaski na głowy, mogą być rowerowe, i jazda zobaczyć, co tu się wali!

Zatoki przystankowe jako azyle bezpieczeństwa

W Słupsku te fragmenty dróg publicznych są przeważnie zaniedbane i od lat nienaprawiane. Wiele głównych ulic miasta wymaga wręcz dobudowy, a nie likwidacji zatok. Są potrzebne, co też widać oraz co nakazują przepisy ujęte w rozporządzeniu resortu komunikacji z 2 marca 1999 roku. Czytając je ze zrozumieniem i odnosząc do słupskich warunków, nasuwa się wniosek, że sytuując przystanki na pasach ruchu, pogarsza się i tak już marną płynność ruchu w mieście. Tym samym generuje się więcej smrodu i hałasu. Przystające na jezdni autobusy ograniczają widzialność, przez co jesteśmy narażani na dodatkowe niebezpieczeństwa. Poza tym nie pas ruchu, ale zatoka przystankowa lepiej służy pasażerom niepełnosprawnym, seniorom, rodzicom z dziećmi w wózkach czy osobom nabywającym bilety u kierowców.

Ireneusz Wojtkiewicz [email protected]

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.