Bogumiła Rzeczkowska [email protected]

Kronika ks. prob. Wiktora Markiewicza. Cz. IV. Wielkie przenoszenie dzwonów

Dzwon z 1923 r. z Zimowisk jest największy z trzech. Z prawej - najmniejszy, sygnaturka z 1934 r.Robiono zakłady o czekolady, o litrówki. Ale dzwon jakby Fot. Archiwum Dzwon z 1923 r. z Zimowisk jest największy z trzech. Z prawej - najmniejszy, sygnaturka z 1934 r.

Robiono zakłady o czekolady, o litrówki. Ale dzwon jakby tego nie słyszał, szedł dalej spokojnie w górę, jak małe posłuszne dziecko

Ks. Wiktor Markiewicz
Bogumiła Rzeczkowska [email protected]

W czwartej części kroniki ks. Wiktora Markiewicza, proboszcza w latach 1957-77 parafii Najświętszego Zbawiciela, jedynej wówczas w Ustce, wybieramy się w krótką, lecz bardzo niebezpieczną podróż z Zimowisk do Ustki.

28 sierpnia 1957 roku kuria gorzowska upoważnia księdza Wiktora Markiewicza, usteckiego proboszcza, do przejęcia w zarząd i użytkowanie zabytkowego kościoła w Zimowiskach. W związku z tym ksiądz proboszcz składa w kurii raport ze swoich działań:

„Dnia 11 września w Wojewódzkim Urzędzie do Spraw Wyznań w Koszalinie Strona Przekazująca w osobie urzędującego Inspektora przekazała mi kościół poewangelicki w 75 procentach zniszczony, urządzenie wewnętrzne zdewastowane, cmentarz przykościelny zadrzewiony, dotychczas przez wyznawców rzymsko-katolickich nieużytkowany. Brak organów. Są dwa dzwony. W takim stanie przejąłem kościół”.

Po przejęciu dorobiono klucze i kościół zostaje zamknięty. Jednak wymaga wielu nakładów, a brak szkła oddala termin oddania go do użytku.

Kościół w Zimowiskach był konsekrowany w 1356 roku przez biskupa z Kamienia, co ogłoszono po łacinie na kamiennej tablicy w kruchcie.

„Treść tę potwierdza również i kronika miasta Ustki pisana przez Niemca, który często powołuje się na to, że wiadomości podaje w oparciu o dzieła historyczne - pisze w kronice ks. Markiewicz. - Powyższy dokument mówi też o Patronach kościoła, byli nimi: św. Jan Chrzciciel i św. Mikołaj”.

Nad morzem bardziej znany jest św. Mikołaj, patron rybaków i marynarzy, niosący pomoc w czasie burz na morzu. Ks. proboszcz prosi więc kurię 4 czerwca 1958 roku, by zaaprobowała św. Mikołaja jako patrona kościoła w Zimowiskach. Kuria jednak postanawia, że świątynia zatrzyma obu swoich dawnych patronów.

Bo dzwony runą

Trwają przygotowania do rekoncyliacji. Jednak brak szkła wciąż uniemożliwia przywrócenie wiernym kościoła.

„Może i dobrze - nieoczekiwanie stwierdza ksiądz proboszcz. - Bo oto w trakcie robienia w kościele gruntownych porządków okazało się, że dzwony na dzwonnicy grożą runięciem, bowiem rusztowanie, na którym wiszą, jest spróchniałe i w każdej chwili może nastąpić katastrofa. Stan ten potwierdził osobiście, lustrując w tym czasie kościoły zabytkowe, Wojewódzki Konserwator Zabytków”.

Wobec zagrożenia, które stwierdzono, już w dwa tygodnie po przejęciu kościoła ks. proboszcz zwraca się do konserwatora o zdjęcie dzwonów i umieszczenie ich na zdrowej dzwonnicy w Ustce.

W listopadzie 1957 roku Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Koszalinie, Wydział Kultury i Wojewódzki Konserwator Zabytków zgadzają się na przeniesienie dzwonów, ale po warunkiem zachowania bezpieczeństwa i sfotografowania dzwonów. Następuje to rok później. Pod koniec października 1958 roku wiatr przestaje hulać po kościele, bo w końcu udaje się oszklić okna. Dzwony jednak wiszą i nie pozwalają wpuścić wiernych do świątyni. By wytłumaczyć mieszkańcom zagrożenie, proboszcz dwukrotnie ich zwołuje.

- Za biedni jesteśmy, by wybudować nową dzwonnicę, jest nas tylko 21 rodzin. To trwałoby długo, a chcemy mieć kościół otwarty - argumentują, godząc się na przeniesienie dzwonów.

„Czas naglił, zbliżała się zima - notuje ks. proboszcz. - Przedstawiona sprawa dzwonów Radzie Parafialnej w Ustce znalazła gorące poparcie. Wszyscy członkowie Rady wyrazili gotowość osobistego włączenia się do akcji. Sprawa rozeszła się wśród parafian. Ze sprzętem nie było kłopotów. Przystąpiono do opanowania techniki”.

Opracowują ją inżynierowie i przedstawiają całemu zespołowi. Już wcześniej proboszcz w słupskim PZU imiennie ubezpiecza wszystkich, którzy będą przenosić dzwony. Józef Hertlein, l.52, Stanisław Jagiełło, l.45, Wacław Konopelko, l.55, Jan Łysiak , l.63, Józef Michoń, l.54 w przypadku trwałego kalectwa otrzymają 30 tysięcy złotych, a w razie śmierci ich rodziny - 25 tysięcy złotych.

Przygotowania wieńczy msza święta i gorące modlitwy sióstr zakonnych oraz parafian.

800 kg nad głowami

„Z trwogą i lękiem dnia 14 listopada 1958 roku przystąpiono do akcji. Wielki dzwon sprawił wielkie zakłopotanie - uwiecznia proboszcz to wydarzenie na stronicach kroniki. - Choć wszystko było przewidziane, to jednak z wieży wołano: Niebezpiecznie! Nie wiemy, czy nam się uda bez zerwania się dzwonów! Podłożyć podkłady! Rusztowanie się kiwa! Odpowiadamy: Panowie, ostrożnie! Na górze akcja trwa. Słychać ją. Już jeden, potem drugi dębowy gruby podkład podsunięto. Wielki dzwon wisi na wzmocnionym rusztowaniu. Teraz wielokrążkiem podsunięto go wyżej i bardzo wolno zaczęliśmy go opuszczać w dół. Zimne poty wystąpiły na tych, co korbami na dole, skręcając stalowe liny, sprowadzali dzwon na posadzkę, gdy z hukiem i trzaskiem potrącony kawał łomu z wieży leciał na dół. Wydawało się, że dzwon się zerwał i że nas na dole wszystkich pogrzebie. Ale na szczęście był to łom, nie wyrządził nam krzywdy, jeno porządnie nas zakurzył. I ledwie powietrze się rozjaśniło, dzwon już był nad nami. Jeszcze trochę, jeszcze parę przekręceń korbą, a już będziemy go mieli. O! Jest! Z radości obejmowaliśmy go, że się udało bez wypadku nam i jemu. Z drugim dzwonem było już łatwo i szybko. Oba dzwony na żelaznych walcach przetoczyliśmy do platformy konnej i zawieźliśmy przed kościół w Ustce.

Tego samego dnia o godzinie 15 drugi akt sceny, tym razem na otwartym placu kościelnym. Do akcji weszło około 30 osób. Na granicy posesji kościelnej od wszystkich stron masa ludzi. Oto w ich obecności 800-set kilogramowy dzwon oderwał się od ziemi i znów oparł się o nią. Dlaczego? Chodziło o naciągnięcie liny na wielokrążku, przymocowanym na bardzo silnym rusztowaniu wieży kościelnej. Stamtąd biegły liny przez rozebrane na dzwonnicy wielkie okno na dół, brały one dzwon, wracały do wielokrążka i z kolei naziemna załoga ośmioosobowa nawijała korbami na machinę wkopaną i obciążoną trzytonowym balastem. To było dźwiganie w górę. Drugi liczniejszy zespół ludzi stał przy drugiej grubej linie stalowej. Jeden jej koniec uczepiony do uchwytu dzwonu, drugi był w rękach kilkunastu ludzi stojących naprzeciw kościoła przy dębowym drzewie tuż od strony głównej ulicy. Zadaniem tej grupy było odwodzenie dzwonu, by nie uszkodzić gzymsów na fasadzie kościoła. Na dany znak obie grupy weszły do akcji. Znów obawy, lęki, czy dzwon się nie zerwie. Na placu raz cisza, to głośne rozmowy, lęk, to znów radość. Gdy dzwon był już w połowie drogi do celu, (9 m) emocja ogarnęła wszystkich. Mówiono: dzwon spadnie - inni, że nie, ale gzymsy pójdą, o, jak blisko on jest fasady kościoła. Robiono zakłady o czekolady, o litrówki. Ale dzwon jakby tego nie słyszał, szedł dalej spokojnie w górę i nadspodziewanie pięknie, jak małe posłuszne dziecko lądował na parapecie okna. Chwała Bogu - szczęśliwie. Pesymiści zawiedli się. Teraz już wszystko szło gładko i szybko. Zdjęto dla Zimowisk mały dzwon, a na jego miejsce poszedł przywieziony drugi. Był to piątek, a w sobotę na nabożeństwo do Matki Boskiej Różańcowej po raz pierwszy odezwały się ku radości wszystkich zgrane głosy trzech naszych dzwonów. Wszyscyśmy wówczas dziękowali Matce Bożej za opiekę nad nami i całą tą akcją”.

W niedzielę 14 grudnia 1958 roku w Zimowiskach bije dzwon przywieziony z Ustki. Następuje rekoncyliacja kościoła pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela i św. Mikołaja. Ks. prob. Wiktor Markiewicz odprawia mszę świętą. W uroczystości bierze udział ks. wikary Adam Palczak, dwie siostry zakonne i liczni parafianie. Na koniec rozbrzmiewa hymn „Boże, coś Polskę”.

Bogumiła Rzeczkowska [email protected]

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.