Zbigniew Marecki

Mariusz Dzięsław jeździł po Słupsku i wyciągał zatopione auta

Mariusz Dzięsław ofiarnie pomagał we wtorek kierowcom, których samochody utknęły w rozlewiskach powstałych na ulicach po gwałtownej ulewie. Fot. Łukasz Capar Mariusz Dzięsław ofiarnie pomagał we wtorek kierowcom, których samochody utknęły w rozlewiskach powstałych na ulicach po gwałtownej ulewie.
Zbigniew Marecki

Podczas wtorkowej gwałtownej ulewy Mariusz Dzięsław wyciągnął swoją terenówką cztery samochody zatopione na zalanych ulicach.

Podczas naszych relacji na www. gp24.pl oraz w "Głosie Pomorza" z gwałtownej ulewy, która we wtorek nawiedziła Słupsk, wykorzystaliśmy zdjęcie kierowcy terenówki, który wyciągał zatopione auto i jego kierowcę z "jeziora", które powstało pod wiaduktem na ulicy Szczecińskiej.

Jak się dowiedzieliśmy, kierowcą terenówki był Mariusz Dzięsław, który wcześniej w tym samym miejscu z "jeziora" wyciągnął dwa inne samochody, a potem pomógł jeszcze kierowcy volkswagena polo, który utknął w jeszcze głębszym rozlewisku na ul. Morskiej.

- Mam odpowiedni sprzęt, więc dlaczego nie pomóc innym. Poza tym kiedyś byłem ratownikiem i strażakiem, więc dobrze zapamiętałem słowa przysięgi - powiedział nam pan Mariusz. Jednocześnie wyjaśnił, że na zdjęciu, które zamieściliśmy, nie pomagał koledze, ale mężczyźnie, którego spotkał pierwszy raz w życiu.

- Pewnie ludzie pomyśleli, że jesteśmy kolegami, bo w czasie akcji mówiliśmy do siebie na ty, ale taki sposób zwracania się do siebie po prostu ułatwiał komunikację - wyjaśnia pan Mariusz.

Poza tym zdradził nam, że włączył się do działania, bo strażakom jakoś nie wychodziła akcja ratownicza, a on widział, że mężczyzna, który wjechał w środek "jeziora", był coraz bardziej załamany. - Po kilku podejściach udało mi się zaczepić linę do zatopionego samochodu i razem jakoś go wyciągnęliśmy. Na ulicy Morskiej sytuacja była jeszcze gorsza, bo tam woda sięgała mi do lusterek - dodaje pan Mariusz.

Według niego te sytuacje być może przekonają władze miejskie, aby wreszcie coś zrobiły, żeby w obu miejscach udrożnić odpływ wody, gdy jej gwałtownie przybywa podczas silnych ulew.

Pan Mariusz nie ukrywa, że nauczył się radzić sobie podczas ekstremalnych sytuacji, bo jeździ na różnej maści rajdy, złoty i wyprawy offroadowe, a tam tego typu sytuacje są codziennością. Ponieważ jego wyczyn jest godny uznania, podziękowaliśmy mu za pomoc, której udzielił poszkodowanym przez ulewę, choć przecież nie musiał narażać swojego dość drogiego samochodu.

Zbigniew Marecki

Jestem dziennikarzem "Głosu Pomorza". Mieszkam w Słupsku. Zajmuję się codziennymi sprawami mieszkańców Słupska i regionu słupskiego. Interesują mnie ludzie, życie społeczne i polityczne, gospodarka, samorząd i historia regionalna.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.