Monika Surawska, psycholog: Starajmy się znaleźć radość w prostych rzeczach

Czytaj dalej
Fot. Archiwum prywatne
JBa

Monika Surawska, psycholog: Starajmy się znaleźć radość w prostych rzeczach

JBa

Rozmowa z Moniką Surawską dr psychologii, na co dzień pracującą w Państwowej Wyższej Szkole Informatyki i Przedsiębiorczości w Łomży.

Przed nami wyjątkowe Święta Wielkanocne. Spędzane zazwyczaj rodzinnie dni, w tym roku będą zupełnie inne. Musimy być w izolacji, a ta wiąże się z samotnością. Jak sobie z tym wyzwaniem poradzić?

Wszyscy jesteśmy teraz w bardzo trudnym czasie i święta też takie będą. Nie każdy mieszka w gronie rodzinnym, a święta to właśnie taki czas, kiedy chcemy być ze swoimi bliskimi. Wielkanoc to czas tak naprawdę bardzo dużej refleksji. Patrząc na to z perspektywy wiary katolickiej – to są najważniejsze święta – gdzie trzeba się trochę zatrzymać, wyciszyć. Myślę, że powinny być czasem do wykorzystania dla nas, aby pomyśleć o tym, co się dookoła nas dzieje. Wykorzystać go do powiększenia wiedzy na temat siebie i otaczającego świata. Do takiej większej uważności. Bo nagle okazuje się, że nie potrzeba nam wcale tyle rzeczy, jesteśmy sobie w stanie bez wielu rzeczy poradzić i bardzo dobrze funkcjonować. Człowiek jednak to istota bardzo społeczna i potrzebująca wokół siebie mnóstwa ludzi. Aby dobrze funkcjonować potrzebuje wsparcia, sieci relacyjnej. Natomiast to nie jest tak, że wirus covid -19 odcina nas zupełnie od świata. Bo teraz mamy możliwość korzystania z wielu zdalnych sposobów na realizację pewnych usług życiowych, jak chociażby załatwianie spraw urzędowych, bez bycia w tym urzędzie. Tak samo możemy i wręcz musimy – być w kontakcie ze swoimi bliskimi. To nie jest czas na to, by ten kontakt urywać. Święta niech będą czasem do pewnej refleksji nad sobą, nad innymi, ale nie bez innych. To wsparcie jest teraz bardzo potrzebne, bo koronawirus i to co się dookoła dzieje spowodowało, że żyjemy w permanentnym stresie, przechodząc przez wszystkie jego fazy.

A jakie to są fazy?
Od takiej fazy alarmowej, gdzie jesteśmy bardzo tak naprawdę zdziwieni, można by powiedzieć tą całą sytuacją, zaczynamy wtedy trochę się przyglądać. Ona u nas już minęła. To był ten czas, kiedy gromadziliśmy zapasy, by zapewnić sobie poczucie bezpieczeństwa. Przeszliśmy do kolejnej fazy, w której znajdujemy się teraz, czyli adaptacyjnej. My już zaczęliśmy sobie jakoś radzić. Natomiast tu jest nam bardzo potrzebne zdalne wsparcie. I nawet patrząc na Łomżę jest tego sporo. Od takich akcji jak Kromka chleba, Łomżyńska sztama, gdzie robimy zakupy, wspieramy się z pomocą rzeczowa, po zdalne formy wsparcia psychologicznego, jakie proponuje Fundacja L czy pracownicy PWSIiP w Łomży.

A nie jest tak, że ludzie wstydzą się zgłaszać do psychologa? To jest chyba w polskim społeczeństwie ciągle postrzegane negatywnie?
Na pewno ten wizerunek psychologa, psychiatry nie jest mocno akceptowany w społeczeństwie. I niestety nie jest to tak popularne jak na Zachodzie, gdzie ludzie korzystają z porad czy terapii. Takie osoby są tam traktowani jak trenerzy mentalni. Ktoś to idzie obok człowieka, bez względu na to, czy to sportowiec, czy biznesmen, po prostu wspiera. Nie polega to na wyciąganiu z życiowych dołków, ale na byciu obok i zwiększaniu potencjału. Kładzie się nacisk na rozwój, na zwiększanie jakości życia i powiększaniu dobrostanu. W Polsce jeszcze ta wizja jest trochę negatywna. Ludzie się wstydzą. Co ciekawe, ten zdalny sposób sprawia, że człowiek może poczuć się trochę anonimowo. Ludzie chętnie korzystają z pomocnych dłoni, np. zrobienia zakupów przez sąsiada czy instytucje. Tutaj coraz mniej czuć wstyd, a raczej ogromną wdzięczność. Jest też chęć współpracy ze strony wielu młodych ludzi, studentów czy osób, które na co dzień mają swoje rodziny, domy, mnóstwo zadań do zrobienia, mimo wszystko deklarują się do wolontariatu, podwiezienia maseczek, czy zrobienia zakupów. Natomiast samo wsparcie psychologiczne jest bardzo istotne, bo tak naprawdę stoimy u progu najgorszego. Jeszcze korzystamy ze swoich rezerw psychicznych. Oczywiście są osoby, które się załamują, ale większość społeczeństwa radzi sobie z sytuacją. Wiemy jednak, że to wszystko potrwa miesiąc, dwa, a nawet trzy i być może staniemy w takiej sytuacji, w której wejdziemy w ostatnia fazę stresu – wyczerpania. Wtedy pojawią się wszystkie problemy emocjonalne, nerwice, wiele różnych objawów związanych z lękiem.

Jakie to są objawy?
One mogą być przeróżne. Dzieli je się na takie cztery grupy. Objawy fizjologiczne, które są związane z naszym ciałem. Objawy somatyczne, czyli to, co związane z naszym organizmem: od bóli brzucha, głowy, kości, mięśni, przez różnego rodzaju palpitacje serca, problemy z oddychaniem, przyspieszone tętno. Ale tu mogą pojawić się też objawy, których my często nie łączymy ze stresem, takie jak: wysypki, osłabienie, rozdrażnienie, niepokój wewnętrzny, który czujemy a nie wiadomo z czym jest związany. Niczego w danej chwili się nie boję, a mimo to cały czas oczekuję, że coś złego się stanie. Są też zaburzenia poznawcze. One bardzo mocno będą się wiązały z naszą zdalną pracą. Pojawia się problem z uwagą, z zapamiętaniem tego co się dzieje, z wypowiadaniem się, koncentracją myśli. Oprócz tego są jeszcze objawy behawioralne, czyli drażliwość, płaczliwość, a także zachowania agresywne.

Jak sobie z tym wszystkim poradzić?
Warto o siebie zadbać. W ciągu dnia znaleźć czas na relaks, mimo że siedzimy w domu i wydaje nam się, że nic takiego się nie dzieje, więc nie potrzebujemy odpoczynku. Warto znaleźć dla siebie te kilkanaście, kilkadziesiąt minut, czy na kąpiel, czy jakąś książkę, ulubiony serial. Potrzebny jest czas na takie odizolowanie się. Ważne na pewno jest ograniczenie wiadomości, zwłaszcza tych dostarczanych przez media, w dużej mierze negatywnych. Najlepszy sposób to jedno źródło, raz dziennie – jakieś konkretne informacje z wiarygodnego źródła, bo to też istotne. No i oczywiście, pozbywać się informacji, które mnie niepokoją.

W kwarantannie jesteśmy już kilka tygodni. W domach pojawiają się jakieś napięcia, które mogą wpłynąć na świąteczną atmosferę – jak je rozładować?
Na pewno starać się znaleźć radość w tych prostych rzeczach. W ogóle starać się znaleźć radość w tym, że jesteśmy nagle w domu, dla rodziny, dla siebie. Bardzo często tego nam brakuje. Jesteśmy w tym roku odłączeni od świątecznego pośpiechu, że trzeba wszystko zrobić, wszystko kupić, żeby było wszystko idealnie. Możemy w te święta skupić się na tym, co ja mam tu i teraz. Na tym, co świat nam dał trochę na dobre. Bo żyliśmy za szybko. Jak najbardziej cieszyć się świętami, malować pisanki. Do Kościoła większość osób nie będzie mogła pójść, ale zrobienie jakiejś palmy, ozdób świątecznych, przygotowanie niespodzianek dla dzieci, pieczenie ciast, szykowanie dobrego jedzenia- tego sobie nie odmawiajmy. Bo święta są dla nas ważne, natomiast musimy skupić się na drobiazgach, docenić to co mamy. Podejmować dużo takich działań określanych artterapią, czy związanych z jakimś hobby – na przykład gotowaniem. To wszystko są takie elementy, które pozwalają nam ten stres rozładować. Jeśli się zapomnę w przygotowaniu, czy będę się świetnie bawiła przy malowaniu pisanek z dzieciakami, to przez ten czas przestanę myśleć o tym co mnie nęka, a co nęka w sumie nas wszystkich, czyli zagrożenie koronawirusem. Święta wielkanocne to czas, w którym rodzi się nadzieja. Idzie ona ze zmartwychwstałego życia. I ta nadzieja i ten spokój, który jesteśmy w stanie sobie wypracować w te święta, mogą zostać z nami na dłużej, i ja tego życzę. By ta wiosna i święta przyniosły nam właśnie nadzieję.

Stres będą powodować dylematy - jechać czy nie jechać do najbliższych?
Zdecydowanie jestem za rozsądkiem, za tym, by przestrzegać zakazów i nakazów, które nam rząd polski nałożył. Patrząc okiem psychologa i rozumiejąc wszystkie rozterki i sama też je mając, tak naprawdę, bo chciałabym być wtedy z rodziną, jestem za tym, byśmy zostali w domach. Byśmy posłuchali mszy w radiu, czy obejrzeli w telewizji, pomodlili się sami w domu, a spotkania rodzinne – ograniczyli do telefonu i tych zdalnych możliwości, jakie dają nam komunikatory, gdzie możemy się i słyszeć i widzieć. Jeśli mamy w rodzinie osoby samotne, to jak najbardziej można upiec więcej ciasta, ugotować więcej jedzenia, zawieźć, zostawić pod drzwiami. Dać sygnał rodzinie że myślimy, że jesteśmy. Dać poczucie, że się opiekujemy tą rodziną, że jest dla nas ważna. Natomiast trzymać się zakazów, bo to jest dla nas teraz bardzo ważne, byśmy nie wychodzili z domów, byśmy się nie spotykali. Walczymy tak naprawdę o swoją przyszłość.

Potrzebna jest tutaj społeczna solidarność, prawda?
Społeczna solidarności i odpowiedzialność, która jest związana z tym, że ja wyjdę, z takim przeświadczeniem, że mi się nic nie stanie. Tutaj potrzebna jest odpowiedzialność, bo ja wychodząc, potencjalnie mogąc być zakażonym, mogę zarazić osoby słabsze. Maseczki, rękawiczki owszem w jakimś stopniu zabezpieczają nas, ale i przede wszystkim chronią innych, by nie zakazić nikogo. Solidarność społeczna myślę że jest. Jak wychodzimy na chwilę to widzimy, że jest bardzo mało ludzi na mieście, niewiele samochodów. Społeczeństwo się bulwersuje, jak ktoś łamie zakazy. To także dobrze świadczy o społeczeństwie, bo walczą o wspólne dobro.

A jak radzić sobie z tęsknotą? Wiele osób nie mogło wrócić z zagranicy na święta?
Tak naprawdę ta tęsknota dla wszystkich teraz jest bardzo podobna. Wiadomo ona się potęguje, jeśli jesteśmy w innym państwie, i chcielibyśmy być w swoim kraju. Zresztą widać to było po tych lotach do domu. Mnóstwo ludzi jednak się zdecydowało się nie wrócić, co wynikało zapewne z odpowiedzialności. Tęsknota jest i ona będzie. Dzisiejszy świat daje nam wszystkie zdalne możliwości komunikacji i trzeba z tego korzystać. Dzwonić do siebie, rozmawiać. Na pewno najlepszym sposobem, by radzić sobie z nagromadzeniem emocji, rozdzieleniem, ale i izolacją – znaleźć sobie takie działania, które nam w codziennym życiu będą pomagały. Jakieś rozpraszacze, hobby. To dobry moment na szukanie nowych zainteresowań, odkrywanie pasji. Ważna jest rutyna w czasie tej kwarantanyny i świąt, by dzień był poukładany. Zaplanujmy sobie pięć aktywności, które uporządkują nam harmonogram dnia. Fajnie by było, by w tych czynnościach znalazła się aktywność fizyczna, bo jest to element, który podnosi jakość życia. Oprócz tego, że sport podnosi poziom endorfin, serotoniny i dopaminy we krwi, przez co czujemy się szczęśliwsi, to jest to lekarstwo na wiele chorób, wzrasta nasza odporność. Nie wykluczajmy też poszukiwań nowych rzeczy, które sprawiają nam przyjemność. Może zadzwonić do osoby, której dawno nie słyszeliśmy, jest wiele bezpłatnych ebooków, audiobooków, ale i w internecie możemy podejrzeć teatry.

Święta miną, ale pandemia nie skończy się za kilka dni. Jak sobie radzić z tak długofalowym stresem? Ze strachem o siebie i bliskich, o przyszłość?
To jedno z gorszych pytań, bo ciężko powiedzieć, że będzie dobrze. Jesteśmy w stanie sobie z wieloma rzeczami, które nas teraz dotykają, w związku z tym, że nie możemy wyjść z domu. Bardzo ciężko będzie nam sobie poradzić z takimi związanymi z gospodarką, z ekonomią. Ciężko jest dawać rady, żeby osoba sobie radziła ze stresem, żeby malowała pisanki, tworzyła, kiedy nie wie czy za chwilę będzie miała jak tą rodzinę utrzymać. Wszystko zaczyna się robić banałem. Gdy stajemy w obliczu utraty pracy, to jest o tyle trudne, że nie jesteśmy wstanie wesprzeć tych osób. W tym momencie liczymy na rząd. Będzie kryzys, to wiemy, ale żeby państwo jak najbardziej pozwoliło zneutralizować te efekty dla jednostek. Tutaj jedyne, co możemy zrobić to podejść zadaniowo i zastanowić się, co ja faktycznie mogę zrobić. Te rozpraszacze, o których wspominałam wcześniej tutaj nie będą skuteczne. Podjeść zadaniowo, czyli zrobić sobie mapę myśli, ułożyć cele, do których się chce zmierzać. Zobaczyć, w jaki sposób mogę zdobyć pieniądze, kogo poprosić o pomoc. Wielu ludzi i to też widzę po znajomych, którzy pracowali w takich usługach które są w tej chwili pozamykane, a które były jedynym środkiem utrzymania, szukają możliwości pracy zdalnej, pieką ciasta, kupują coś, sprzedają, robią rękodzieło, które próbują sprzedać przez internet. To jest fajne, bo te osoby nie utknęły w marazmie. Z jednej strony nie czekają tylko na to, że rząd je uratuje, ale biorą sprawy w swoje ręce. Poszukują rozwiązania.

Porzucić te zmartwienia, czy jednak dać sobie czas na czarne scenariusze, stworzyć plan b, który możemy wprowadzić w życie, gdy nie pójdzie po naszej myśli?
Dokładnie. Nie może być tak, że w zupełnie wypieramy negatywne emocje. Bo jeśli ich nie dopuścimy do głosu, to będą się kumulowały i później wybuchną ze zdwojoną siłą i pojawią się w formie zaburzeń emocjonalnych czy psychicznych. Natomiast one nie mogą przejąć nad nami kontroli. Po to właśnie trzeba radzić sobie ze stresem. Nie żeby tego stresu się pozbyć, by on zniknął, ale by trzymać go w ryzach. Dajemy sobie czas by popłakać, odreagować sytuacje, ale działamy planując co możemy zrobić, bo jeśli tego nie zrobimy to wtedy jest ucieczka. Problem nie zniknie.

Dlaczego warto szukać pomocy również tej psychologicznej?
Bo jesteśmy w bardzo trudnym czasie, związanym z wieloma napięciami emocjonalnymi. Często nie jesteśmy w stanie sobie poradzić samodzielnie. Zwykłe te środki, które na co dzień spełniały swoją rolę w życiu normalnym, tutaj przestają być skuteczne. Często są to sytuacje, których nie jesteśmy w stanie przepracować z najbliższymi. Kontakt z psychologiem w pełnej anonimowości, to rozmowa ze specjalistą w swojej dziedzinie. Może nie koniecznie, gdy potrzebna jest konsultacja psychologiczna, ale zwyczajnie chcemy porozmawiać. Warto chwycić za telefon i niech to będzie po prostu rozmowa wspierająca. Psycholog to jest osoba przyuczona do wspierania. Jeden telefon pomoże nakierować na ścieżkę, i ta osoba będzie w stanie sama poradzić sobie z tą trudną sytuacją.

JBa

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.