Na Agencie kariery się nie zrobi. Rozmowa z Bartoszem Arłukowiczem

Czytaj dalej
Ynona Husaim-Sobecka

Na Agencie kariery się nie zrobi. Rozmowa z Bartoszem Arłukowiczem

Ynona Husaim-Sobecka

Bartosz Arłukowicz: Po prezydenturze Jurczyka można dostrzec inną jakość zarządzania miastem.

Oglądał pan Agenta?
Oglądałem. 15 lat temu.

A ostatnia edycję?
Widziałem niewielkie fragmenty.

Ponoć pogratulował zwycięzcy, Antoniemu Królikowskiemu?
Wysłałam gratulację. Umówiliśmy się nawet na spotkanie w najbliższym czasie. Cenię Antka Królikowskiego za wszechstronność. Jest uzdolnionym artystą, a równocześnie wygrał niełatwy program.

Czy na Agencie można zrobić karierę? Także polityczną.
Bazując tylko na programie telewizyjnym, kariery zrobić nie można. Zwłaszcza politycznej. Czy to pozwala na zdobycie rozpoznawalności? Tak. Niewątpliwie ta rozpoznawalność pomogła mi na początku mojej przygody z polityką. Jednak przede wszystkim ułatwia rozmowy z ludźmi, uczy nawiązywać z nimi kontakt.

Udział w programie nie był błędem?
Nie. To było cenne doświadczenie.

Królikowski powiedział, że swoją wygraną przeznaczy na cele mieszkaniowe. Na jaki cel przeznaczył pan?
Wtedy przeznaczyłem na podobne cele.

O co chodzi w konflikcie między marszałkiem a dyrektorem szpitala w Zdunowie?
Nie ma żadnego konfliktu. Jest normalna dyskusja marszałka, który reprezentuje organ założycielski z dyrektorem szpitala. Dzieje się tak w całej Polsce. Marszałek powinien rozmawiać z dyrektorem swojej placówki na temat sposobu zarządzania, organizacji szpitala, liczby łóżek, czy typów oddziałów. To naturalne.

Nie jest to kłótnia w rodzinie?
W żadnym wypadku. To jest dyskusja o formule funkcjonowania szpitali. Służba zdrowia to trudny temat w całym kraju. Wiem to dobrze, bo 4 lata odpowiadałem za służbę zdrowia w Polsce. To bardzo ciężka i trudna praca.

Panuje opinia, że to lokalna walka wewnątrz Platformy Obywatelskiej, gdzie ścierają się schetynowcy, których reprezentuje marszałek Olgierd Geblewicz ze zwolennikami Ewy Kopacz w postaci Tomasza Grodzkiego.
To bzdura. Mamy do czynienia z trudną, ale merytoryczną dyskusją, która się toczy. I bardzo dobrze, bo gdyby się nie toczyła, to dopiero byłbym zmartwiony.

A kto ma rację: marszałek, który mówi, że szpital jest źle zarządzany, czy dyrektor, który twierdzi, że szpital jest zadłużony, bo zrobiono duże inwestycje na polecenie marszałka?
Nie mam w zwyczaju wchodzić w kompetencje dyrektora szpitala czy marszałka. Nigdy tego nie robiłem. Panowie mają swoje obowiązki zawodowe i powinni to między sobą rozstrzygnąć.

Czy jest konflikt w szczecińskiej Platformie?
W każdej partii jest dyskusja wewnątrzpartyjna i takie pytanie można zadać członkowi każdej partii funkcjonującej w Polsce. To, że toczy się dyskusja, to dobrze. Ja konfliktu nie widzę, a różnice zdań są zawsze.

Strajkujące w Centrum Zdrowia Dziecka pielęgniarki zwróciły uwagę na słabe zarobki tej części służby zdrowia i coraz gorsze warunki pracy. Czy ten konflikt rozleje się na inne szpitale?
Pielęgniarek w Polsce jest faktycznie za mało. My wprowadziliśmy w życie rozwiązania, które zachęcają młode osoby do tego zawodu. Ponad 40 tysięcy pielęgniarek w ciągu ostatnich lat dzięki studiom pomostowym uzyskało wyższe wykształcenie. Zmieniliśmy także zasady funkcjonowania naszych pielęgniarek w Europie, a także stworzyliśmy im możliwość wypisywania recept. Są to różnego rodzaju zachęty kompetencyjne, a także finansowe do tego, żeby pielęgniarek było więcej. Podjęliśmy także decyzję o systemowej podwyżce płacy. Mówię tu o pierwszych 400 zł podwyżki, co już miało miejsce.

O ile już lekarze godziwie zarabiają, jak na polskie warunki, to pensja pielęgniarek nadal nie jest zachęcająca. Średnia wieku 50 lat, a większość młodych osób kończących studia pielęgniarskie już deklaruje chęć wyjazdu z kraju.
Dysproporcje w pensjach lekarzy i pielęgniarek to jedna z największych bolączek systemu. Mnie boli, że aktualny minister zdrowia zbyt dużo uwagi poświęca jednej części środowiska medycznego, co skutkuje strajkiem w CZD. Kiedy ja byłem ministrem, Centrum było pod moim szczególnym nadzorem. Był dedykowany specjalny wiceminister do wspomagania dyrekcji w zarządzaniu tym szpitalem. To nie jest zwyczajny szpital, ma on służyć jako pomoc i wsparcie dla innych szpitali w leczeniu bardzo trudnych przypadków chorób. Dlatego wymaga szczególnego nadzoru. Przez te lata, kiedy ja zarządzałem resortem, nie mieliśmy do czynienia z protestem w CZD, a już z pewnością nie mieliśmy sytuacji, kiedy pielęgniarki odchodzą od łóżek pacjentów. Kieruję największe zarzuty w stronę ministra zdrowia, który pozostawił dyrekcję Centrum samą sobie i tak naprawdę brakuje jego zainteresowania tym strajkiem. Rozmawiałem z jedną z organizatorek protestu pielęgniarskiego i powiedziała mi, że przez wiele dni na początku akcji protestacyjnej żadna osoba z ministerstwa z nimi nie rozmawiała. Takie zachowanie jest niedopuszczalne.

Ale 300 mln złotych długu jaki ma Centrum Zdrowia Dziecka to jednak sporo.
Myślę, że byłoby znacznie więcej, gdyby nie czynności podjęte przez ministerstwo w roku 2013. Wtedy został zrobiony audyt sytuacji finansowej szpitala i sposobu zarządzania nim. Została również wymieniona dyrekcja. 300 mln złotych to ogromna kwota, ale w tej sytuacji to naprawdę jest tylko 300 mln zł.

Audyt Centrum Zdrowia Dziecka robiła również Maria Ilnicka-Mądry, wieloletnia dyrektor szczecińskiej kliniki przy ul. Unii Lubelskiej.
Dyrektor Ilnicka-Mądry wraz z dwoma innymi dyrektorami szpitali w Polsce przeprowadzała audyt tego szpitala. Wybrałem najlepszych dyrektorów w Polsce, by zajęli się tym instytutem. Dzięki temu stworzyli raport, na podstawie, którego wprowadziliśmy zmiany. Przypominam, że obyło się bez protestów i nie było odejścia od łóżek pacjentów.

Jako były radny Szczecina, jak pan ocenia działalność prezydenta Piotra Krzystka?
Na pełną ocenę aktywności prezydenta Krzystka przyjdzie czas przed i w trakcie kampanii samorządowej, do której się intensywnie przygotowujemy.

Co jest jego mocną, a co słabą stroną?
Na pewno po prezydenturze Mariana Jurczyka można dostrzec inną jakość zarządzania miastem. Prezydentura to umiejętność łączenia wizji rozwoju miasta z urzędniczym bieżącym zarządzaniem. I tu trzeba szukać równowagi z lekkim naciskiem na odważne wprowadzanie w życie planów, które czasem wydają się niemożliwe.

Jeżeli Platforma chce wygrać wybory prezydenckie w Szczecinie już teraz powinna wyłonić kandydata i wokół niego budować program dla miasta. Czy takie rozmowy o tym, kto będzie startował w wyborach trwają?
Przygotowujemy się do wyborów samorządowych, a patrząc na to, co obecnie dzieje się w Polsce traktujemy je absolutnie priorytetowo. To są najbliższe wybory przez nami i będą one kluczowe przed kolejnymi wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi. Dzisiaj wybory samorządowe stanowią trzon dyskusji wewnątrz partii.

Szukacie kandydata na prezydenta?
Oczywiście, że będziemy szukali kandydata na prezydenta, a także kandydatów na radnych. Zresztą już dzisiaj mamy dobrych radnych i niezłe zaplecze samorządowe, z którym jestem w stałym kontakcie. Doskonale rozumiemy, że najbliższe wybory samorządowe są najważniejszym wydarzeniem politycznym, na którym musimy się w pełni skupić.

W ostatnich wyborach samorządowych był pan jednym z wymienianych kandydatów na prezydenta. Czy bierze pan pod uwagę powrót do samorządu i zmierzenie się z Piotrem Krzystkiem w wyborach prezydenckich?
Jak już wspomniałem wcześniej, w najbliższym czasie będziemy szukać odpowiedniego kandydata na prezydenta Szczecina. Z pewnością będą prowadzone rozmowy wewnątrz partii z osobami, które chciałyby zmierzyć się z Piotrem Krzystkiem. Obecnie jest jednak za wcześnie na podawanie konkretnych nazwisk.

Ynona Husaim-Sobecka

Lubię ludzi i lubię z nimi rozmawiać. A mówimy o polityce, gospodarce, inwestycjach, a także edukacji czy zdrowiu. O tym, co zrobić, by Szczecin był piękniejszy i by lepiej nam się w nim żyło

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.