Ireneusz Wojtkiewicz

Na rowerze. W kierunku powalonych drogowskazów

Powalone przez wandali znaki i drogowskazy na stacyjcerowerowej w Bierkowie Fot. Ireneusz Wojtkiewicz Powalone przez wandali znaki i drogowskazy na stacyjce
rowerowej w Bierkowie
Ireneusz Wojtkiewicz

Ścieżkę rowerową przez al. 3 Maja zapisano w planach na 2017 rok. Niestety, robotników na niej nie widać, za to grasują wandale.

W budżecie Słupska na rok 2017 zapisano m.in. takie oto zadanie kierunkowe: „600 000 zł. Pomorskie Trasy Rowerowe. Powstanie ścieżki rowerowej przez al. 3 Maja”. Jadę więc zobaczyć, jak się ma planowana inwestycja, o której napomykałem na tych łamach już jesienią ub. roku, kiedy Zarząd Infrastruktury Miejskiej głosił na swojej stronie internetowej, że potencjalni wykonawcy mogą składać swe oferty do końca września 2016 r. Nic się nie dzieje, poza tym że drogowskazy i znaki drogowe na stacyjce rowerowej w podmiejskim Bierkowie zostały powalone.

Ten wypad zaczynam jak turysta przybysz – od poczty głównej na starym mieście, gdzie zeruję licznik i skąd oznakowanymi ścieżkami rowerowymi jadę na wspomnianą al. 3 Maja na Zatorzu, zwaną niegdyś ul. Nadmorską. Była i jest arterią wiodącą w kierunku nadmorskich miejscowości – Jarosławca i Darłowa. Przejazd pomiędzy skrajnymi rondami tejże alei (na początku u zbiegu z ul. Sobieskiego, a na końcu z ul. Rejtana) liczy niewiele ponad kilometr i prowadzi lekko pod górę. Problem w tym, że po drodze są jeszcze dwa ronda i jedno zwykłe skrzyżowanie, na których kończą się lub zaczynają ścieżki rowerowe. Organizacja ruchu jest taka, że co kawałek zmusza rowerzystów do przejeżdżania na prawą lub lewą stronę alei 3 Maja, a taki slalom nie jest ani przyjemny, ani bezpieczny. Dobrze więc, że ktoś rozsądny wpadł na pomysł, żeby ścieżka rowerowa tak nie meandrowała, ale biegła jednym ciągiem lewostronnym (patrząc w kierunku wylotu na Jarosławiec). Nie brak miejsca na wydzielenie takiego traktu z dotychczasowych chodników. Co więcej, ma on spinać Słupsk z odcinkiem międzynarodowej trasy rowerowej R 10, a dokładniej jej odnogą Link R 10, przebiegającą przez gminę Słupsk od strony al. 3 Maja.

Dotychczas przez Słupsk nie przebiega żadna turystyczna trasa rowerowa, co brzmi zaskakująco, ale taka jest naga prawda. Zaplanowano przebudowę 855-metrowego, lewostronnego (w kierunku Jarosławca) odcinka alei, szacując wartość tego zdania na 30 tys. euro. Oprócz ścieżki rowerowej i parkingu dla rowerzystów ma powstać nowa infrastruktura przystanków autobusowych. Z lewej czy prawej strony alei jest ich po trzy – wszystkie bez zatok, na pasach ruchu, na ogół także bez krawężników ułatwiających pasażerom korzystanie z autobusów. Słupskie badziewie komunikacji zbiorowej znane też z innych części miasta. To także swoista galeria rozwiązań komunikacyjnych bez wyobraźni, służących najlepiej korkowaniu miasta. Rada miasta zaakceptowała przebudowę. Jadąc do granic miasta i gminy Słupsk, nie widać niczego, co świadczyłoby o realizacji wspomnianych przedsięwzięć inwestycyjnych. Martwi to, bo roboty dużo, a czasu do końca roku niewiele, ponad cztery miesiące. Samą budową trasy rowerowej z osiedla Westerplatte do Głobina Słupsk nie błyśnie jako miasto wybitnie przyjazne rowerzystom.

Miasta porównywalnej wielkości czynią więcej przy mniejszym hałasie propagandowym. W nastroju raczej minorowym przemykam z lewa na prawo przejazdem rowerowym na 4,7 km obranej trasy, będąc mniej więcej w połowie drogi między Słupskiem a Bierkowem. Przejazd bardzo ruchliwy i niezbyt bezpieczny, przydałyby się sygnalizacja świetlna i akustyczna, zarówno dla kierowców, jak i rowerzystów. Ale to, co zastaję na stacyjce rowerowej w Bierkowie, zwala z roweru. Pokotem leżą drogowe znaki informacyjne i drogowskazy turystyczne. Widać, że to skutki nie ostatnich wichur, lecz rozpasania dwunożnego bydła. Czas najwyższy, żeby straż gminna zastawiła sidła w postaci kamer. Ze stacyjki na 8,5 km kieruję się ul. Grodzką do Bierkowa. To bardzo zadbana wieś, w której przyjemnie się zatrzymać. Mieszkańcy też przyjemni, wszyscy się kłaniają jak starzy znajomi. Trzeba mieć więcej czasu, aby zboczyć według stylowych kierunkowskazów, których pełno na każdym rogu Bierkowa.

W planie mam dolinę rzeczki Moszczeniczki, ale na horyzoncie widzę, że to nie ja ciągnę nad wodę, ale woda wali do mnie wielką ulewą. Droga powrotna więc na skróty, czyli prosto przez Bierkowo na aleję Lipową. Są niespodzianki, bo na 10,94 km kończy się asfalt, a zaczyna miałki, rozmoczony deszczem żużel. Jazda jak po grząskim piasku do 12,57 km, gdzie zaczyna się nawierzchnia z betonowych płyt, prowadząca pośród starodrzewia aż do ul. Legionów Polskich w Słupsku na 13,5 km, a tu znowu kałuże i błocko. Jeszcze półtora kilometra do najbliższych rond na ringu miejskim, gdzie można wybierać drogę na skróty do domu. Mniej i tak nie będzie niż 20 km tego całego wypadu, z którego wracam zmoczony i wkurzony. I doświadczony tym, że jak leje, to na ścieżkach z polbruku mniej chlapania i kałuż niż na rowerowych trasach asfaltowych.

Ireneusz Wojtkiewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.