Andrzej Kozioł

Napisy na krakowskich murach i płotach

Referendalne napisy długo widniały na murach Fot. Archiwum Referendalne napisy długo widniały na murach
Andrzej Kozioł

Tajemniczy wirus atakował ściany kamienic. Wisła walczyła z Cracowią także na hasła. Drobner, Cynkin, dziewczęta i Rosjanie.

Na murach bazgrano od niepamiętnych czasów. Nawet w Pompejach, pod warstwą wulkanicznego pyłu, znaleziono złośliwe bazgroły. Od zawsze zresztą farbą i kredą załatwiano na murach i płotach osobiste porachunki. W latach 60. cały Kraków pokrywały napisy „Wirus” i „Bij Wirusa”. Zanim rozpocząłem naukę w słynnej „piątce”, czyli V Liceum Ogólnokształcącym, naiwnie sądziłem, że ich autorami są fanatyczni miłośnicy higieny. Później okazało się, że chodzi o dra J., profesora biologii z tego liceum. Podobno kredowe, antywirusowe hasła przekroczyły granice miasta. Nic dziwnego, wielu uczniów „piątki” pochodziło z podkrakowskich wsi. Nie wierzę jednak Jurkowi Fedorowiczowi, byłemu aktorowi i aktualnemu politykowi, twierdzącemu, że Wirus zawędrował nawet do leśnej głuszy oddalonej od Krakowa o tysiące kilometrów...

Osobiste napisy zmieniały się wraz z upływem czasu. Niegdyś rysowano przebite strzałami serca z inicjałami dwojga ludzi. Później pojawiły się konstatacje „Kaśka + Jurek = WM”, co znaczyło, że łączy ich wielka miłość. Kiedy zwulgarnieliśmy, „WM” zmieniło się w „WW”, a tego skrótu nie będę tłumaczył. Zresztą nawet najbardziej wulgarne skróty można przetłumaczyć tak, jak to zrobił pan Dziewulski, były policjant chętnie występujący w telewizji, który hasło „ChWDP” odczytywał jako „Chcę wstąpić do policji”.

A propos wulgarności - kiedyś całe Grzegórzki pokryły wielkie napisy informujące, że pani taka a taka jest k.... Czy po farbę sięgnął odtrącony adorator, czy zwyczajny szaleniec. Nieco później pojawiły się dziesiątki, jeżeli nie setki, serc z napisem „Elanaczka” - ani zera wulgarności, sam romantyzm.

Napisy to kawał historii. W powojennym Krakowie na każdej ulicy można było zobaczyć starannie, z niemiecką pedanterią wymalowane strzałki wskazujące wejście do piwnicy i trzy litery - „LSR” oznaczające schron przeciwlotniczy. Sporo lat po referendum 1946 roku widniały na krakowskich murach hasła „3 x TAK”. Albo komuniści szykujący się do pełnego przejęcia władzy używali lepszych farb, albo usuwano hasła ich przeciwników, albo też PSL nie mazało po murach, w każdym razie z referendum (ludowego, jak wówczas pisano, jakby mogło być inne) pozostało tylko słynne „3 x TAK”. Nawiasem mówiąc, w Krakowie lud zagłosował niezgodnie z zaleceniami PPR.

Na płotach trwała walka pomiędzy Wisłą a Cracovią, jeszcze kulturalna, bez inwektyw. Kibice ograniczali się do krótkich konstatacji: „Cracovia pany”, „Wisła dziady”. Lub odwrotnie.

Październik 1956 roku, a zwłaszcza wybory następnego roku, ożywiły płoty i mury. Były to zresztą wybory wyjątkowe, oczywiście nie takie jak w 1989 roku, ale jednak. W Nowym Sączu do Sejmu nie wszedł działacz PZPR, Antoniszczak (Antoni Szczak - jak złośliwie wymawiał jego nazwisko jeden z radiowych spikerów). Po raz pierwszy w krajach demokracji ludowej wydarzyło się coś niemożliwego.

Namalowane wapnem ogromne napisy głosiły: „Cyrankiewicz = Natolin u władzy”, po małych poprawkach hasło zmieniało się o sto osiemdziesiąt stopni i brzmiało: „Brak Cyrankiewicza = Natolin u władzy”. Często pozytywnym, bohaterem ściennych rymowanek stawał się Tadeusz Cynkin, negatywnym Bolesław Drobner:
„Wnet Rosjanom zrzednie mina,
Gdy głos oddasz na Cynkina!”

Albo też, zwłaszcza w okolicach damskich domów studenckich:
„Dziewczęta młode i hoże,
głosujcie na Cynkina,
bo Drobner nie może”.

Dziś konieczne są już wyjaśnienia do tych hasełek. „Natolin” - to frakcja wewnątrz PZPR, Cynkin - oficer LWP, po przejściach w okresie stalinizmu, podobno człowiek, który w 1956 roku zapobiegł w Krakowie poważnej prowokacji, a Drobner, po stalinowsku wąsaty, zawsze w bluzie przypominającej chińską kadrówkę, krążył po lewicy, od socjalistów po komunistów.

A kilkadziesiąt lat później wybuchła „Solidarność” i mury znów przemówiły. Jeszcze później pojawiły się - niestety! - farby w aerozolu i rozbuchało barbarzyńskie chamstwo pozwalające na niszczenie czcigodnych murów.

Andrzej Kozioł

Dodaj pierwszy komentarz

Komentowanie artykułu dostępne jest tylko dla zalogowanych użytkowników, którzy mają do niego dostęp.
Zaloguj się

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2023 Polska Press Sp. z o.o.