Po tym, co bolało, prawie nie ma śladu

Czytaj dalej
Fot. Łukasz Kaczanowski
Gabriela Bogaczyk

Po tym, co bolało, prawie nie ma śladu

Gabriela Bogaczyk

Na poparzoną rączkę mały Michał mówi „babuba”. Allan tak polubił lekarzy i personel szpitala, że stwierdził, że mógłby tu jeszcze pobyć. Dziecięcy oddział oparzeń w Łęcznej powstał pięć lat temu. Walczy o zdrowie i życie najmłodszych.

To stało się, gdy Michał miał ponad roczek. Ściągnął wieczorem miseczkę z wrzątkiem na kaszkę. Poparzył sobie prawą rączkę i fragment twarzy - 13 proc. powierzchni ciała. Cztery razy miał czyszczone rany, następnie potrzebny był przeszczep skóry. Lekarze pobrali fragment z jego główki, aby pokryć rękę. Teraz wszystko ładnie się goi - mówią Małgorzata i Jarosław Ostrowscy z Włodawy.

W czasie rozmowy Michał pokazuje mi swoją prawą rączkę z drobnym śladem blizny. Mówi na nią „babuba”. Rodzice podkreślają, że mieli dużo szczęścia, bo udało im się dowiedzieć o centrum leczenia oparzeń w Łęcznej. - Nigdy się tym nie interesowaliśmy, ale teraz możemy polecać, że jak tylko coś się takiego wydarzy, to należy przyjechać szybko do Łęcznej. Jesteśmy bardzo wdzięczni lekarzom - zaznaczają rodzice.

Statystyka nie pozostawia złudzeń. Dziecięcy oddział oparzeń rozpoczął działalność w październiku 2014 r.

* Od tamtej pory na oddziale leczonych było 1109 małych pacjentów.

* W tym roku w szpitalu w Łęcznej przebywało już 179 dzieci w wieku od kilku miesięcy do 18 lat. Z czego około 60 z nich miało poniżej 3 lat

Pozostało jeszcze 83% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Gabriela Bogaczyk

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.