Przejść na dietę czy zmniejszyć żołądek - o otyłości olbrzymiej rozmawiamy z chirurgiem operującym najcięższych Polaków

Czytaj dalej
Fot. krzysztof szymczak
LB

Przejść na dietę czy zmniejszyć żołądek - o otyłości olbrzymiej rozmawiamy z chirurgiem operującym najcięższych Polaków

LB

Lekarze operują już nawet 270 kg pacjentów. W pierwszym roku po zabiegu tacy chorzy tracą ok. 30 proc. swojej wagi.

O otyłości olbrzymiej rozmawiamy z dr Jackiem Cywińskim, chirurgiem.
Czy to prawda, że pacjenci, którym udało się dzięki zabiegowi zrzucić kilkadziesiąt kilogramów, to najbardziej wdzięczna grupa chorych?
Dokładnie. Po operacji zmniejszenia żołądka pacjent nie tylko żegna się z chorobą, bo otyłość to poważna choroba, której powikłania zagrażają życiu, ale najczęściej też diametralnie zmienia swoje życie. Jedna z pacjentek, kobietę w średnim wieku, którą operowałem, po zabiegu schudła ponad 40 kg. Zmieniła pracę, pojechała na wyjazd integracyjny, a tam – jak mi opowiadała na kontrolnej wizycie – po raz pierwszy w życiu poczuła się atrakcyjną kobietą. Koledzy zapraszali ją na drinka, prawili komplementy. Była mi wdzięczna, że pomogłem jej zmienić swoje życie. Szczęśliwy pacjent to oczywiście radość dla doktora, ale ja bardziej zwracam uwagę na aspekty zdrowotne operacji bariatrycznej. Pacjent, który schudnie to ten, który będzie miał większą szansę na uniknięcie udaru, zawału, niepłodności, niektórych nowotworów, bezdechu sennego, nietrzymania moczu. Te choroby łączą się z otyłością, sprawiają, że chory na otyłość często zamyka się w domu, izoluje od społeczeństwa, zajada smutki, a do chorób, które już ma dochodzą mu kolejne. Choćby zwyrodnienia stawów, nadciśnienie tętnicze, cukrzyca typu drugiego.

Grozi nam epidemia otyłości podobna do tej z jaką zmagają się lekarze w Stanach Zjednoczonych?
Tam już 60 procent społeczeństwa ma nadwagę, a chorobliwą otyłość od 3 do 7 proc populacji. Otyłość jest najczęściej występującą chorobą przewlekłą wśród Amerykanów, a operacje bariatryczne, których wykonuje się 400 tys. w roku, są drugą operacją planową, jeśli chodzi o ilość wykonywanych zabiegów. Liczba osób otyłych w ostatnich 20 latach co najmniej się podwoiła i nie sądzę, aby to się miało zmienić. Coraz więcej dzieci jest otyłych, a otyłe dziecko prawie na pewno będzie otyłym dorosłym.

Coraz więcej lekarzy w USA, w Europie Zachodniej jest zresztą już podobnie, specjalizuje się wyłącznie w chirurgicznym leczeniu otyłości. I dzięki temu mają coraz lepsze wyniki. Tamtejsze społeczeństwa skalkulowały, że opłaca się zoperować otyłego niż leczyć go z powodu chorób współistniejących z otyłością, wypłacać mu zasiłek lub rentę chorobową. Zdecydowana większość otyłych to przecież osoby, które nie pracują z powodu swojego stanu zdrowia. A operacja i związana z nią redukcja wagi przynosi wymierny wynik: normuje się im nadciśnienie tętnicze, stężenie cukru we krwi, ustępuje bezdechu senny.

Póki co w Polsce każdego roku lekarze przeprowadzają 3 tys. takich operacji. Zapotrzebowanie jest duże, ale system opieki medycznej zorganizowany tak, że szpitale aby się utrzymać muszą wykonywać również inne operacje chirurgiczne. Bariatria w szpitalach to nadal jest margines wykonywanych operacji, a liczba operowanych pacjentów niestety wzrasta powoli , bo mówiąc kolokwialnie, nie ma mocy przerobowych. Nie ma jeszcze tej świadomości, że operowanie otyłych opłaci się nam czyli społeczeństwu. Niekiedy nawet podnoszą się głosy, że otyli są sobie sami winni, bo jedzą. A przecież palaczy też leczymy, a nikt jakoś nie podnosi, że chorują na własne życzenie.

Niewielki odsetek tych operacji wykonywanych jest w sektorze prywatnym, w Łodzi kilkanaście rocznie. W naszym mieście taki zabieg kosztuje w prywatnej klinice 18 tys. zł. Także poddają się im obcokrajowcy, ostatnio obywatel Irlandii. Ale już w takiej Jeleniej Górze operacja zmniejszenia żołądka kosztuje 26 tys. zł. Tam zabiegom poddają się głównie obywatele Niemiec i Wielkiej Brytanii, którzy na operację trafiają dzięki firmom organizującym turystykę medyczną.

A gdyby zamiast operować otyłych zastosować im rygorystyczną dietę i zwiększyć aktywność fizyczną?
Nie ma innej możliwości aby wyleczyć pacjenta z otyłości olbrzymiej, chorobliwej (to taka w której wskaźnik masy ciała czyli BMI>40). Szansa na to, że osoba z olbrzymią otyłością trwale schudnie sama wynosi zaledwie ok.3 proc. czyli tyle co placebo. Nie schudnie. Przynajmniej ja w swojej karierze zawodowej takich nie widuję, a zoperowałem kilkuset.

Pacjenci z otyłością olbrzymią, to najczęściej chorzy około 40 roku życia. Ale operujemy coraz więcej ludzi młodych, 20-30 latków. Ci młodzi ludzie są bardziej świadomi konsekwencji jakie niesie z sobą ta choroba, nie chcą czekać aż zdrowie im siądzie ani odkładać życia na później. Zdają sobie sprawę, że ich waga przekłada się na jakości życia, szansę na znalezienia dobrej pracy, partnera i chcą podjąć to coraz mniejsze ryzyko leczenia.

Śmiertelność podczas operacji to temat niechętnie poruszany przez lekarzy. Jaka jest w przypadku leczenia otyłości?
Śmiertelność porównywalne jest z ryzykiem jaki podejmujemy poddając się operacji pęcherzyka żółciowego, a dziś wydaje się być stosunkowo bezpieczną operacją.

Gdy porównuję pierwszą operację bariatryczną, która wykonywałem 20 lat temu, z tymi, które przeprowadzam dziś, to mógłbym zaryzykować stwierdzenie, że wykonuje je inny, dużo lepszy chirurg. Zaczynałem w szpitalu MSWiA operować pacjentów metodą klasyczną, a więc rozcinając im powłoki brzuszne, a od ponad 10 lat w szpitalu im. M. Kopernika operujemy tylko metodą laparoskopową, która jest oszczędzająca dla pacjenta. I operacje się udają. Generalnie chirurdzy nie lubią pacjentów otyłych, bo to grupa chorych u których każda operacja wiąże się z większym ryzykiem powikłań. Nam na szczęście zazwyczaj udaje się ich uniknąć.

Jak długo czekają na taką operację?
Zależy mi na tym, aby pacjent podchodząc do operacji był zmotywowany. I ci, którzy się do mnie zgłaszają, czekają około pół roku. Niekiedy w trakcie przygotowywania się do zabiegu ten termin się odsuwa, bo pojawi się coś niepokojącego w badaniach, co trzeba wyleczyć. Zależy nam jednak aby pacjent poddawany zabiegowi był w optymalnym stanie, więc czasami ten czas oczekiwania się wydłuża. Niechętnie operujemy pacjentów poniżej 18 roku życia. Jeśli już to po konsultacjach z endokrynologiem i pediatrą. W przypadku tak młodych ludzi zgoda wyrażona na operację moim zdaniem nie do końca może być świadoma. A nie chciałbym aby za pacjenta decydowali rodzice tylko on sam chciał poddać się operacji, bo otyłość bardzo mu dokuczyła. Zdarza się też, że z rodzicami przychodzą do mnie 30-letni pacjenci. I to rodzice proszą aby ich zoperować. Odsyłam tych młodych ludzi z tego samego powodu co nieletnich. Ale zwykle wracają po 2-3 latach, już bez rodziców, bo dojrzeli do operacji.

Które grupy zawodowe pan najczęściej operuje?
Kierowców, księgowe i księży. Czasami sobie żartuję, że pójdę prosto do nieba albo chociaż krócej będę w czyśćcu, bo operowałem wielu duchownych z całej Polski. Ale żadna grupa zawodowa nie jest wolna od otyłości: chorują na nią dziennikarze, lekarze, aktorzy.

Kobiety częściej podejmują leczenie otyłości, stanowią 70-80 proc. moich pacjentów. Nasza najliczniejsza grupa pacjentów to osoby ważące od 130-160 kg. Co dziesiąty pacjent waży ponad 200, ale trafiają do nas chorzy ważący nawet 270 kg. Możemy ich operować, bo w szpitalu mamy łóżka z udźwigiem do 350 kg. Gdy przed laty zaczynaliśmy operacje mieliśmy stół na którym mógł się położyć zaledwie 170 kg pacjent. I przed operacją, tak na wszelki wypadek podpieraliśmy go, czym tylko się dało.

Dlaczego niektórzy pacjenci po operacji zmniejszenia nie chudną, choć jak twierdzą przestrzegają zaleceń?
Oszukują siebie i lekarza. Czasami takie rozmijanie się z prawdą zaczyna się już przed operacją, gdy pytam chorego o wagę. Pacjent, zwłaszcza jeśli jest w gabinecie z bliską mu osobą, mówi mi, że waży 120 kg podczas gdy ja mając wagę w oku widzę, że waży od 140 do 150 kg. Oczywiście są pacjenci ważący ponad 200 kg, którzy mogą nie wiedzieć, ile ważą. Pamiętam operowanego w naszym szpitalu księdza z małej miejscowości. Poprosiłem go aby przed zabiegiem się zważył na wadze przemysłowej, choćby w zaprzyjaźnionym sklepie lub hurtowni. Odmówił, bo w kilkunastotysięcznym miasteczku w którym mieszkał taka informacja rozeszłaby się lotem błyskawicy.

Wracając do pytania to nie chudną zjadacze słodyczy, ci, którzy są w stanie rozpuścić czekoladę aby pić ją zamiast wody, ci, którzy codziennie wypijają po kilka litrów słodkich gazowanych napojów. Na szczęście tych jest niewielu, bo każdy pacjent przygotowujący się do operacji musi przejść kwalifikację psychologiczną.

Naście lat temu hitem były balony żołądkowe. Jak dziś leczy się otyłość olbrzymią?
Nie wprowadzam balonów żołądkowych, bo po ich wyjęciu pacjenci tyją. W szpitalu głównie operujemy dwiema metodami, wykonując rękawową resekcję żołądka lub gastric bypass, czyli ominięcie żołądka po której to pokarm z przełyku wędruje od razu do jelita cienkiego.

LB

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.