Radny z Białogardu chwycił za pędzel i wymalował most

Czytaj dalej
Fot. Czytelnik
Jakub Roszkowski

Radny z Białogardu chwycił za pędzel i wymalował most

Jakub Roszkowski

Cztery dni zajęło radnemu malowanie betonowych balustrad starego mostu. Piątego dnia do ratusza wpłynęła na niego skarga: przecież to wandalizm

- Dwóch typków chciało zarobić u mnie parę złotych - opowiada Jerzy Harłacz, radny miejski z Białogardu.

- Powiedziałem im, że robota jest. I jak ją wykonają, to pieniądze będą. Kupiłem im farby, chyba z 20 litrów, szczotki do zeskrobania starej warstwy, przywiozłem na most i powiedziałem, że mają to wszystko pomalować. Niestety, po godzinie byli już pijani. Przegoniłem ich i sam wziąłem się do roboty. Bo jak coś postanowię, to robię do końca.

Po czterech dniach pracy radny pochwalił się swoją robotą w internecie. Brudne, szarobure i zniszczone do tej pory balustrady, pokolorował na ceglany i złoty. Nie minęło jednak kilka godzin, gdy do białogardzkiego ratusza wpłynęła na niego skarga.

„Czy radny miał prawo wykonać te prace? Czy zrobił to na polecenie miasta? Czy można bezkarnie malować miejskie obiekty? Przecież to wandalizm” - napisał mieszkaniec.

- Ta skarga jest anonimowa, więc nie odpowiem na nią - komentuje burmistrz Krzysztof Bagiński.

- Choć o malowaniu mostu wiem. Harłacz to specyficzny radny. Rzeczywiście, mógł poinformować nas, że zamierza wymalować ten obiekt. Ale przyznam: to była pożyteczna robota. Most wygląda nie najgorzej. Wyjątkowo więc konsekwencji wyciągać nie będziemy.

Ale na przyszłość apeluję do mieszkańców, by jednak zgłaszali nam takie przedsięwzięcia. Choć wątpię, by oprócz Harłacza ktoś chciał jeszcze coś takiego zrobić...

Jakub Roszkowski

Białogard, Mielno i okolice, ale także Koszalin i powiat koszaliński to miejsca, o których piszę przede wszystkim. Analizuję rynek paliw w regionie, trzymam rękę na pulsie w sprawie szeroko rozumianego biznesu, ale także pogody i wakacji nad morzem. Bo wiadomo, Mielno to obok Kołobrzegu i Gdańska najczęściej odwiedzana miejscowość nadmorska w kraju. 


Pod moją "opieką" są również koszalińscy, mieleńscy i białogardzcy samorządowcy. Jeśli coś zmalują, nabroją lub popsują albo wręcz przeciwnie, zrobią coś naprawdę dobrego, ja o tym napiszę. 


 


W Głosie Koszalińskim pracuję od 2000 roku. To właściwie moja pierwsza i jak na razie jedyna praca. To moja siostra chciała zostać dziennikarzem. Ostatecznie to jednak ja poświęciłem temu zajęciu już ponad połowę życia.


 


Jestem domatorem i naprawdę najlepiej czuję się w swoim domu. Może to dlatego, że po intensywnym dniu w gazecie potrzebuję wyciszenia...    


 

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.