Sąd w Koszalinie: godził się, że mogą zginąć w ogniu

Czytaj dalej
Fot. Joanna Krężelewska
Joanna Krężelewska

Sąd w Koszalinie: godził się, że mogą zginąć w ogniu

Joanna Krężelewska

We wtorek w Sądzie Okręgowym w Koszalinie 40-letni Damian Z. za usiłowanie zabójstwa usłyszał nieprawomocny wyrok 12 lat za kratami.

Sąd uznał oskarżonego za winnego tego, że w nocy z 11 na 12 kwietnia ubiegłego roku, przewidując możliwość pozbawienia życia czterech osób i godząc się na to, wzniecił ogień w domu rodziców swej partnerki w podkoszalińskim Dunowie. Babcia dziewczyny zatruła się tlenkiem węgla. Straty spowodowane pożarem oszacowano na 43 tys. złotych i kwotę tę Z. będzie musiał spłacić. Za usiłowanie zabójstwa usłyszał 12 lat.

Nocą, kiedy ogień zaczął trawić kolejne pomieszczenia, w starym poniemieckim budynku spały cztery osoby - była partnerka oskarżonego, jej rodzice i babcia. Wcześniej był tam jeszcze Damian Z. Seniorkę przez okno wynieśli strażacy i jej syn. W sumie w akcji gaśniczej wzięły udział trzy jednostki z Koszalina i gminna OSP. I to jedyne pewne rzeczy, które powiedzieć można o dramacie. Wersje oskarżonego i właścicieli domu różnią się. Była dziewczyna 40-latka pewna jest, że celowo podłożył on ogień. Linia obrony była taka, że Damian Z. zamroczony alkoholem zasnął, a zarzewiem ognia był niedopałek papierosa. Ogień i dym miały obudzić mężczyznę, który ratował się ucieczką przez okno.

- Jednoznacznie ustalono, że w nocy z 11 na 12 kwietnia oskarżony był w budynku w Dunowie. Bezsporne jest również to, że doprowadził do pożaru. Spór dotyczył tego, czy było to przypadkowe zaprószenie ognia, czy świadome podpalenie - w uzasadnieniu mówił sędzia Jacek Matejko, przewodniczący składu orzekającego. - Materiał dowodowy, a w szczególności zeznania świadków, pozwolił obalić linię obrony oskarżonego, który twierdził, iż zaprószył ogień, a tlący się koc ugasił poduszką i uciekł przez okno.

Świadkowie zeznali, że widzieli Damiana Z. koło domu, gdy ogień opanował już cały pokój. Inni mówili, że chwalił się faktem podpalenia. - Wcześniej zamknął drzwi do pokoju na klucz, uniemożliwiając sprawne wejście do niego i ugaszenie pożaru. Nie podjął żadnych działań ratunkowych. To nietypowe zachowanie dla osoby, która by zaprószyła ogień - podkreślił sędzia. - Zagrożenie utraty życia mieszkańców domu było realne. Ogień opanował dom nocą, niektórzy już spali. Oskarżony nikogo nie obudził, nie gasił... - kontynuował sędzia, a przerwali mu rodzice oskarżonego. - Wariograf! Wtedy będzie wiadomo, kto podpalił - zaczęli krzyczeć, za co zostali wyproszeni z sali rozpraw.

Sędzia dodał, że okoliczności łagodzących w sprawie tej nie ma, a obciążające jest nie przyznanie się do zarzutu usiłowania popełnienia zbrodni, brak żalu i skruchy oraz wcześniejsza karalność. Wyrok jest nieprawomocny.

Joanna Krężelewska

Rocznik 1983. Absolwentka Wydziału Nauk Historycznych na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Studentka psychologi na Uniwersytecie Gdańskim. Od 2006 roku dziennikarka „Głosu Pomorza”, dziś „Głosu Koszalińskiego”. Na łamach dziennika relacjonuje przebieg procesów sądowych w sprawach karnych. Pisze o kulturze, sprawdza, co dzieje się w gminie Sianów i gminie Karlino. Na gk24.pl prowadzi magazyn poświęcony kulturze. Autorka książki „Historia pisana zbrodnią”, poświęconej najgłośniejszym procesom sądowym w sprawach karnych, które toczyły się przed koszalińskim sądem po II wojnie światowej. Nałogowo czyta, szczególnie kryminały i przepisy kulinarne. Uwielbia podróże, żeglowanie, wycieczki rowerowe, las i mokry nos psa Muffina.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.