Szpitalna umowa w Białogardzie. Związkowcy kontra starosta

Czytaj dalej
Fot. archiwum
Jakub Roszkowski

Szpitalna umowa w Białogardzie. Związkowcy kontra starosta

Jakub Roszkowski

Komunistyczną cenzurą nazywają związkowcy z Solidarności strzępy umowy, jakie otrzymali od starosty powiatu białogardzkiego.

- Jak to inaczej nazwać, jeśli nie cenzurą? - pyta Wiesław Haik, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w białogardzkim szpitalu.

- I to cenzurą w najgorszym tego słowa znaczeniu, taką z czasów PRL. Po sądach biegamy od ponad roku. Starosta opowiada bajeczki, że też mu zależy na upublicznieniu tej umowy. Ale gdy ostatecznie sąd mówi, że umowa powinna być udostępniona, starosta wykreśla z niej wszystkie najważniejsze punkty.

I mówi, że to tajemnica handlowa firmy. A to żarty z nas, pracowników i mieszkańców całego powiatu! Dlatego znowu będziemy się skarżyć. Teraz idziemy do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Później do sądu itd. Ale nie odpuścimy. Chcemy, jako podatnicy, mieszkańcy powiatu białogardzkiego i pracownicy szpitala wiedzieć, jakie są zapisy umowy między dzierżawcą a powiatową spółką.

Wyjaśnijmy, chodzi o umowę dzierżawy szpitala w Białogardzie, jaką samorządowa spółka RCM, w której 100 proc. udziałów ma starostwo, zawarła z prywatną spółką Centrum Dializa z Sosnowca. Umowa obowiązuje od stycznia 2016 roku. Związkowcy, ale także pracownicy niezwiązani ze związkami, a także radni powiatowi z opozycji od ponad roku domagają się ujawnienia tej umowy. Sprawa wylądowała nawet w sądzie.

Wszyscy chcieli m.in. poznać zapisy umowy, na podstawie których można wypowiedzieć umowę dzierżawy szpitala. Chcieli też wiedzieć, jak zabezpieczono prawa pracowników. Mieli podstawy sądzić, że o związkowcach zapomniano, bo po przejęciu lecznicy nowe kierownictwo zwolniło sporo osób, w tym członków Solidarności, nie informując o tym kierownictwa związku.

Starostwo wciąż odpowiadało, że owszem, chce umowę ujawnić, ale przekonywało, że strony porozumienia się na to nie zgadzają. Ostatecznie umowę, mocno ocenzurowaną, opublikowano.

- Z niej jednak niewiele wyczytamy. Dlatego będziemy się odwoływać - kończy Wiesław Haik.

Jakub Roszkowski

Białogard, Mielno i okolice, ale także Koszalin i powiat koszaliński to miejsca, o których piszę przede wszystkim. Analizuję rynek paliw w regionie, trzymam rękę na pulsie w sprawie szeroko rozumianego biznesu, ale także pogody i wakacji nad morzem. Bo wiadomo, Mielno to obok Kołobrzegu i Gdańska najczęściej odwiedzana miejscowość nadmorska w kraju. 


Pod moją "opieką" są również koszalińscy, mieleńscy i białogardzcy samorządowcy. Jeśli coś zmalują, nabroją lub popsują albo wręcz przeciwnie, zrobią coś naprawdę dobrego, ja o tym napiszę. 


 


W Głosie Koszalińskim pracuję od 2000 roku. To właściwie moja pierwsza i jak na razie jedyna praca. To moja siostra chciała zostać dziennikarzem. Ostatecznie to jednak ja poświęciłem temu zajęciu już ponad połowę życia.


 


Jestem domatorem i naprawdę najlepiej czuję się w swoim domu. Może to dlatego, że po intensywnym dniu w gazecie potrzebuję wyciszenia...    


 

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.