Ireneusz Wojtkiewicz

W nowej erze na rowerze. Picowanie zwane budowaniem ścieżki

W nowej erze na rowerze. Picowanie zwane budowaniem ścieżki Fot. Zdjęcie ilustracyjne
Ireneusz Wojtkiewicz

W planowanych na bieżący rok inwestycjach, których wykaz ratusz opublikował w broszurze „Słupsk budżet 2017 - sprawdź, ile kosztuje nasze miasto”, jest budowa chodnika, ścieżki rowerowej i oświetlenia na ul. Bohaterów Westerplatte za 920 750 zł.

Rzecz tyle doniosła, co i ambitna, bo w tym ponoć rowerowym mieście nie przybyło ostatnio ani metra traktu dla cyklistów. Na wieść, że coś się buduje, przywdziewam kubraczek ze stosownym napisem „lecę za miasto” oraz w jaskrawych barwach odblaskowych, wszak będę uczestnikiem ruchu mieszanego, który dla rowerzystów nie jest bezpieczny. Trasa spod ratusza, gdzie resetuję licznik, prowadzi ścież- kami rowerowymi wzdłuż parku im. Jerzego Waldorffa, następnie przez ogród zamkowy do przejazdu z sygnalizacją świetlną (0,76 km - kilometraż narastający w nawiasach), za którym zaraz skręcamy w lewo (0,77 km) na most Bonawentury Jeziorskiego na Kanale Młyńskim. I tu się zaczyna luka w infrastrukturze miejskich ścieżek rowerowo- -pieszych, która się ciągnie do zakrętu w prawo z ul. Garncarskiej na ul. Wiejską (1,20 km) i dalej ul. Wiejską do skrzyżowania z ul. Bohaterów Westerplatte i Nad Śluzami 1,44 km). Trzeba przejechać na drugą stronę Boh. Westerplatte, aby znaleźć się na ścieżce rowerowej, która prowadzi prosto do ronda im. płk. M. Mozdyniewicza (2.03 km), za którym jest kolejna luka we wspomnianej infrastrukturze - tym razem 150-metrowa, w obrębie przystanku autobusowego MZK z zatoką.

Stan przystanku jest ohydny, może dlatego miejski przewoźnik woli stawać na jezdniach, a nie w przeznaczonych do tego celu zatoczkach. Dalej to jazda pod górę ul. Boh. Westerplatte do następnego przejazdu na drugą stronę ulicy (2,47 km) i kolejne rondo im. gen. S. Grzmot-Skotnickiego (2,84 km), które przejeżdżamy na wprost ku wylotowi z miasta w kierunku Dębnicy Kaszubskiej. Szosa, czyli droga wojewódzka nr 210, zaczyna się na trzecim kilometrze naszej eskapady, wciąż pozostajemy jednak w granicach administracyjnych miasta. Jadąc wąziutkim poboczem, mamy z lewej świst wyprzedzających nas aut, a z prawej panoramę tego, co od wielu dziesięcioleci jest zaniedbane. Wprawdzie widać ślady jakichś prac przy wycince drzew samosiejek, co ciągnie się poza skrzyżowanie szosy z ul. S. Sojki, mija znak końca obszaru zabudowanego (3,80 km) i dociera do zjazdu w prawo na teren strefy inwestycyjnej Płaszewko (4,34 km). Sieć drogowa w strefie Płaszewko jest wprawdzie nowa, ale dla rowerzystów raczej nieprzyjazna.

Dobrze, że chociaż leśną drogą z płyt jumbo można popedałować do Słupska, wyjeżdżając na szosę do Krępy przy strzelnicy wojskowej. Tę trasę przejeżdżaliśmy wcześniej w obie strony. Polecamy, tylko trzeba ją wypatrzeć na skraju lasu. A wracając na zjazd do strefy, to jedźmy uważnie dalej prosto poboczem drogi nr 210 przez kolejny zjazd w lewo - tym razem na obwodnicę w węźle Słupsk - Wschód (4,58 km). Dalej prosto pomiędzy barierkami na wiadukt nad tą ekspresową arterią S6 (4,70 km), aż dojedziemy do skrzyżowania ul. Głównej i Przemysłowej w Głobinie, gdzie się zaczyna (lub kończy) asfaltowa ścieżka rowerowa o długości prawie 1,4 km. I to jest to miejsce na granicy miasta i gminy Słupsk (5,00 km), do którego trzeba podciągnąć ze Słupska nowo budowaną trasę rowerową.

Powinna mieć 2,2 km jednolitej długości, a doliczając wspomniane luki w infrastrukturze miasta, trzeba w sumie ok. 3 km trasy. Roboty huk, a postęp prac na razie taki jak w tytule, co niepokoi. Na odpędzenie złych myśli polecam dalszą jazdę ścieżką rowerową w Głobinie do skrzyżowania ul. Głównej i Bliskiej (6,38 km). Kierując się w lewo na Stanięcino, Wieszyno i Redzikowo, wrócimy do Słupska, którą to trasę niedawno przetarłem i opisałem. Wybieram więc kierunek w prawo na Kusowo (7,50 km) i Płaszewko (8,99 km), gdzie zgodnie z drogowskazem kieruję się na Krępę Słupską.

Od Głobina są to drogi o mieszanych rodzajach ruchu drogowego - na ogół bez ścieżek i chodników, więc trzeba być ostrożnym i dobrze widocznym. Przynajmniej nie gorzej niż żaba na znaku ostrzegawczym, której taki wizerunek widzę po raz pierwszy na drodze publicznej. Fajnie odsapnąć i posilić się na zadbanym skwerze Wspólnoty w środku Krępy Słupskiej (11,84 km). Stąd można jechać do Słupska przez mostek nad potokiem Glaźna albo wybrać krótszą drogę szosą, ale z dość długim i stromym podjazdem. Wybieram tę drugą, wymaga co prawda trochę mordęgi, ale za to zjazd jest niesamowity. Bardzo trudno przestrzegać ograniczenia prędkości jazdy do 30 km/h, klocki hamulcowe aż dymią. Gdyby stał tam fotoradar, to rowerzyści mieliby lżej… w kieszeniach.

Ba, wrotkarze też by oberwali, o czym przekonują panie - amatorki tego typu jazdy, którym hamulce się zużyły. Powrót pod ratusz, gdzie zaczynaliśmy nasz wypad i wybiło na liczniku ok. 20 km. Frajda tym większa, gdyż w zeszłą sobotę nie było co narzekać, że diabli nadali taką wiosnę – instrumentarium meteorologiczne nad Kanałem Młyńskim w Parku Kultury i Wypoczynku nad Słupią wskazywało 14,7 stopnia C o godz. 17.50.

Ireneusz Wojtkiewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.