Wakacje w PRL-u. Na kolonii życie płynie jak choremu po rycynie

Czytaj dalej
Fot. Archiwum Państwowe Koszalin o/Szczecinek
Rajmund Wełnic

Wakacje w PRL-u. Na kolonii życie płynie jak choremu po rycynie

Rajmund Wełnic

Spanie w wieloosobowych salach, kawa z mlekiem na śniadanie, rozrzedzony kompot do picia i dyscyplina. Tak wyglądały kolonie dzisiejszych 40- i 50-latków.

- Na koloniach letnich w małej wsi na Pojezierzu Drawskim byłam tylko raz, więcej nie chciałam - wspomina Jagoda ze Słupska, kobieta po 50. - Byłam jedynaczką, więc rodzice uznali, że przyda mi się w wakacje towarzystwo innych dzieci. Plusem było też to, że grosze za te kolonie płacili. Jednak grupowe kąpiele pod prysznicem były dla mnie zawstydzające, a wystąpienie karne na apelu za złamanie poobiedniej ciszy żenujące. Nie chcąc pić mleka, powiedziałam kucharkom, że mam na nie alergię. No i nie dostawałam przez to także ulubionego budyniu na deser. Mierziło mnie także, chociaż niewiele z tego rozumiałam, zachowanie starszych dziewczyn, które wchodziły młodszym do łóżek, żeby bawić się w małżeństwo. Co mi się podobało? Ogniska i śpiewanie piosenek. Kolonijna miłość? Miałam pecha. Ci, którzy podobali się mnie, woleli koleżanki, a ja wzbudzałam uczucia u chłopaków, na których nie chciałam nawet patrzeć. I to oni podczas gry w butelkę manewrowali nią tak, żeby wskazała na mnie, co oznaczało całusa.

Mimo że i takie niewesołe wspomnienia są możliwe, to jednak letnie kolonie organizowane przez zakłady pracy zwykle w szkołach i państwowych gospodarstwach cieszyły się w czasach PRL-u ogromnym powodzeniem. Wpływ na to miała niska cena z dotacją z funduszu socjalnego, ale nie tylko. Często zakłady pracy wysyłały dzieci w atrakcyjne turystycznie regiony, odległe od miejsca zamieszkania. No i była to możliwość wypełnienia wakacji w czasie, kiedy rodzice wykorzystali już urlopy wypoczynkowe. Zapewne w domach wielu obecnych 40- 50- i 60-latków można znaleźć zdjęcia z takich wyjazdów. Nieliczne, bo mało które dziecko czy wychowawca mieli wtedy aparat fotograficzny.

Dzieci z kopalni Słupiec

Za to szczecinecki oddział Archiwum Państwowego w Koszalinie ma w swoich zasobach zdjęcia z letniego wypoczynku z kolonii letniej zorganizowanej w Trzebiechowie koło Szczecinka przez kopalnię Słupiec w 1962 roku. Najpewniej chodziło o kopalnię węgla kamiennego znajdującą się koło Nowej Rudy na Dolnym Śląsku. Od dawna nieczynną, choć do dziś pod tą nazwą funkcjonuje odkrywka-kamieniołom, w której wydobywa się gabro. To skała wulkaniczna sprzed milionów lat, która dziś w formie kruszywa jest dodatkiem do asfaltów podnoszącym jego jakość. Fotografie mają swój niepowtarzalny klimat, czuć sielską atmosferę wsi, wypoczynku na łonie natury, czyli w „pięknych okolicznościach przyrody”.

Kolonijna codzienność

Co kolonistów czekało na miejscu? Atrakcji nie brakowało, wiele zależało przy tym od kreatywności tzw. kaowca, czyli pracownika kulturalno-oświatowego lub wychowawców. I od lokalizacji: morze i góry zawsze dawały większe pole do popisu. Choć bywało siermiężnie. Duże sale, piętrowe łóżka, wspólne łazienki i prysznice. Na kolonii obowiązkowo musiała być higienistka lub pielęgniarka kontrolująca „dobrostan” dziatwy. Generalnie - umówmy się - to nie był wypoczynek dla indywidualistów, królowała integracja, wspólne wycieczki i zabawy. Co nie znaczy, że na koloniach nie tworzyły się prawdziwe przyjaźnie, miłości, a może i późniejsze małżeństwa.

Ale to była dobra szkoła życia, ze swoistą subkulturą kolonijną (kolonijne „śluby”, zielone noce, gry i zabawy, i karne szeregi kolonistów z kolorowymi chustami na szyjach).

Jadło się to, co panie w kuchni przygotowały, bez grymaszenia. Choć często litościwa kucharka jakiegoś niejadka po cichu podkarmiała smakołykami.

Można było się obejść bez telefonów (oczywiście stacjonarnych) do mamy. Nawet jeżeli ktoś zatęsknił za domem, to przecież nie wypadało się mazać. Obowiązkowo trzeba też było wysłać do rodziców pocztówkę, czasem z tekstem „Kochane pieniążki przyślijcie rodzice”.

Ps. W tytule wykorzystano pierwszy wers z piosenki kolonijnej, który występuje także w wersji „na koloni życie płynie jak staremu po łysinie”.

Rajmund Wełnic

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.