Wie, jak startować, a najbardziej lubi lądować. W Słupsku opracował nowatorski system

Czytaj dalej
Fot. archiwum prywatne
Wojciech Lesner

Wie, jak startować, a najbardziej lubi lądować. W Słupsku opracował nowatorski system

Wojciech Lesner

Na zewnątrz skwar, w środku kłębią się turyści z bagażami. Samolot przygotowuje się do startu, ale silniki nie dają rady. Piotr Bieńkowski wie, jak sprawić, by maszyna wzniosła się w powietrze.

Jest studentem pierwszego roku na kierunku lotnictwo i kosmonautyka na Wydziale Budowy Maszyn i Lotnictwa Politechniki Rzeszowskiej. Choć ambicja i pasja zaniosły go aż na Podkarpacie, Piotr nie zapomina, gdzie stawiał pierwsze kroki. Bo to właśnie w Słupsku skończył szkołę średnią i opracował nowatorski system, który automatyzuje procedurę startu samolotów pasażerskich.

Lotnicza zajawka

- Lotnictwem zacząłem się interesować jeszcze przed pójściem do liceum. Pod koniec gimnazjum złapałem zajawkę na symulację lotniczą i kupiłem pierwszy symulator. W szkole średniej miałem więcej czasu na swoją pasję dzięki zdalnej nauce - opowiada Piotr.

W wieku 17 lat zaczął latać w Aeroklubie Słupskim, by wyrobić licencję pilota. Kilka dni po osiągnięciu pełnoletności odebrał uprawnienia w Warszawie. Później wyjechał do Rzeszowa, ale wraca do Słupska.

- Nadal działam w Aeroklubie, bo zbudowałem dla niego symulator i zjawiam się tam, żeby coś poprawić, poustawiać, a czasami kogoś czegoś nauczyć. Symulator jest bardzo użyteczny, bo można wgrać w niego dowolny samolot, o dowolnym umiejscowieniu skrzydeł - czyli dolnopłat albo górnopłat. Ma trzy monitory, wolant, czyli urządzenie do sterowania, przepustnicę do sterowania ciągiem oraz pedały do sterowania hamulcami. Ma wyświetlacz pokładowy oraz sześć podstawowych wskaźników, które posiada każdy samolot. Wszystko pracuje pod kontrolą systemu operacyjnego. Dzięki temu na symulatorze szkolić się mogą przyszli piloci - mówi Piotr.

Take-off/go around

TOGA to przycisk bądź tryb używany w dużych samolotach, skrót od zwrotów „Take-off/Go around”. To on ustala moc silników na moc startową z dokładnością do dwóch setnych procentu. TOGA to również nazwa systemu, który opracował Piotr. W zamyśle ma on usprawnić procedurę startową samolotów pasażerskich, co wpłynie na poprawę bezpieczeństwa i wyeliminuje prawdopodobieństwo wystąpienia błędu ludzkiego.

Skąd w ogóle wziął się pomysł?

- Kiedyś kolega pilot z dużej europejskiej linii powiedział mi, że latem, gdy jest gorąco i samoloty są wypełnione po brzegi turystami i bagażami, mogą wystąpić problemy ze startem. Jeżeli panuje wysoka temperatura, silniki nie mają aż tak dobrych osiągów, jak przy temperaturze wzorcowej. Wtedy czasami brakuje im mocy. Sam tego doświadczyłem dwa lata temu, wracając do Krakowa z Korfu. Samolot nie był w stanie wystartować, bo pasażerowie byli zbyt ciężcy. Dodatkowo na zewnątrz panował ukrop. Ostatecznie udało się wznieść w powietrze, ale bez części bagażów - wspomina. - Te czynności, które dotychczas wykonywał człowiek, mogą być jednak zautomatyzowane dzięki mojemu systemowi Smart TOGA. Ponadto rozwiązanie zwiększa dokładność ustawień niektórych parametrów, co jest jego dodatkowym atutem - tłumaczy Piotr.

Ten projekt przygotował jako uczestnik Słupskiej Szkoły Młodych Fizyków - w ramach Olimpiady Innowacji Technicznych i Wynalazczości. Został on wyróżniony w etapie ogólnopolskim, dzięki czemu Piotr dostał się na wymarzone studia .

Działanie systemu przetestował na symulatorach, na których wszystko działało jak należy. Teraz słupszczanin chce rozwijać projekt, a w przyszłości zainteresować nim linie lotnicze i producentów samolotów.

- W planach mam, razem z Podkarpackim Centrum Innowacji, stworzenie demonstratora, który miałby pokazywać działanie tego systemu na podstawie nagrania z symulatora. Chciałbym, żeby mój pomysł przerodził się w projekt badawczo-naukowo. Dzięki temu byłbym w stanie prowadzić bardziej zaawansowane badania i sprawdzić, czy system rzeczywiście jest możliwy do wdrożenia - mówi.

Kiedyś poderwie maszynę do lotu

Piotr nie ukrywa, że w przyszłości widzi się za sterami samolotu pasażerskiego.

- Może nie całe życie, ale zdecydowanie chciałbym pracować w liniach lotniczych - zapowiada.

W przestworzach czuje się jak w domu.

- Zdecydowanie najbardziej lubię ten najtrudniejszy moment lotu - lądowanie. Lubię też ćwiczyć różne wymagające sytuacje, jak przeciągnięcia albo ostre zakręty. Sprawia mi to frajdę, choć nie są to proste rzeczy - mówi. - Nudzę się za to na wysokości przelotowej - to dla pilota spokojny moment lotu. Wtedy trzeba patrzeć za okno i szukać wzrokiem miejscowości, zabudowań, aby orientować się, gdzie się jest, by obrać właściwy kurs. Wcale nie jest trudno się zgubić. Do latania trzeba mieć talent - podsumowuje.

Wojciech Lesner

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.