Wojewoda o nawałnicy: Wojsko w sobotę niewiele by zmieniło

Czytaj dalej
Fot. Karolina Misztal
Jacek Wierciński

Wojewoda o nawałnicy: Wojsko w sobotę niewiele by zmieniło

Jacek Wierciński

Z Dariuszem Drelichem, wojewodą pomorskim, rozmawiamy o skutkach ostatnich nawałnic na Pomorzu, ich uprzątaniu i planach pomocy poszkodowanym

Wielu poszkodowanych, z którymi rozmawiali nasi reporterzy, wskazywało, że aby lepiej poradzić sobie ze skutkami kataklizmu, potrzebne jest ogłoszenie stanu klęski żywiołowej. Tysiące gospodarstw bez prądu, setki zniszczonych, powalone drzewa, śmierć 5 osób na samym Pomorzu to za mało?

To skomplikowana sprawa, ale w dużym skrócie: stan klęski żywiołowej nie rozwiąże problemów mieszkańców, a może wręcz w dużym stopniu utrudnić im życie, ponieważ bez pytania o zgodę będzie można ich ewakuować, korzystać z ich mienia bez pytania, zobowiązać do wykonywania prac, za których niewykonanie grozić będą grzywny lub areszty. Z kolei wynikające z klęski żywiołowej zagrożenie zdrowia i życia oznaczać może zamknięcie obszaru - ewakuację turystów, ale też zamknięcie dla osób z zewnątrz jak choćby wolontariuszy. Dodatkowo, jeśli starosta i samorząd lokalny nie wykonują obowiązków ustawowych - jak organizacja centrum zarządzania kryzysowego czy wydawanie poleceń i wypłata zasiłków, to można by go usunąć i wstawić na jego miejsce pełnomocnika. Pytanie, czy to potrzebne? Druga kwestia to koordynacja prac służb: jeśli te nie mogłyby się porozumieć, konieczne byłoby skupienie kontroli w jednych rękach umożliwiane przez stan wyjątkowy. Natomiast dziś - tak jak w Rytlu - kieruje Państwowa Straż Pożarna, wojsko swoje działania koordynuje z PSP, a inne służby jak policja robią z nimi wspólne odprawy.

Sam Pan wspomniał o żołnierzach. Czy nie trafili do Rytla zbyt późno? Przyjechali w poniedziałek po południu i było ich 60. To niezbyt wielu, patrząc na skalę zniszczeń...

Pamiętajmy, że to specjalistyczna brygada drogowo-mostowa z Chełmna. Oni znają się choćby na usuwaniu drzew. Przyjechali ze sprzętem, o który wystąpiliśmy we wniosku przygotowanym wspólnie ze strażakami. Możliwie precyzyjnie opisaliśmy zadania do wykonania, ale nie wskazywaliśmy, że potrzebnych jest 3, 40 czy 2 tysiące żołnierzy. Najpierw przyjechała grupa rozpoznawcza: 60 żołnierzy, ale już wczoraj po południu ich liczba przekroczyła setkę, a sprzętu było 3-krotnie więcej niż w poniedziałek. Ewentualne wejście wojska w sobotę niewiele by zmieniło, poza tym, że drzewa byłyby szybciej usunięte. Jednak pamiętajmy, że one nie stanowią bezpośredniego zagrożenia, a dodatkowy czas pozwolił strażakom rozpoznać sytuację razem z Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej odpowiedzialnym za udrożnienie kanału w Rytlu. Na szczęście nic na to nie wskazuje, ale gdyby teoretycznie znów przyszły tam jedna po drugiej nawałnice, to strażacy mają specjalne rękawy i są gotowi. Jasne, że dziś można powiedzieć, że sprzęt powinien stać w Rytlu w gotowości w piątek, ale nie mogliśmy tego wiedzieć, bazując na treści komunikatów meteorologicznych.

Dziś łatwo powiedzieć, że sprzęt powinien stać w gotowości w Rytlu już w piątek, ale nie mogliśmy tego wiedzieć

Sprecyzujmy, dowództwo żołnierzy przysłało w poniedziałek, a kiedy złożył Pan o nich wniosek?

W poniedziałek, ale nie obudziliśmy się nagle. Przed wysłaniem wniosek był z wojskiem uzgadniany.

A politycznie nośna kwestia Wojsk Obrony Terytorialnej? Co Pan odpowie na hasło „w Warszawie defilują z okazji Święta Wojska Polskiego, a w Rytlu, gdzie są potrzebni, ich nie ma”?

W tej sprawie mamy jasność. Nie ma brygady pomorskiej WOT. Ta formacja podlega dowództwu Sił Zbrojnych, a te wysyłają do danej akcji najbardziej odpowiednich ludzi, by ją wykonać. Widocznie nie ma potrzeby użycia WOT.

Wróćmy do systemu powiadamiania o zagrożeniach, są głosy, że gdyby harcerze wiedzieli o nadchodzących burzach wcześniej, nic by się nie stało. Co nie zadziałało?

W Borach Tucholskich są miejsca, gdzie nie potrzeba burzy, by telefon komórkowy nie działał. Rzeczywiście jest tak, że obozy harcerskie bywają organizowane w takich miejscach - lasach, ale trudno by rozbijać je na parkingach supermarketów. W Suszku obozy odbywały się co roku, były tradycją, ale wydaje mi się, że trzeba przyjrzeć się wymogom organizacji takich obozów: tego, czy potrzebna jest więcej niż jedna droga dojazdowa albo pewność, że organizator czy komendant takiego obozu otrzyma komunikat o zagrożeniu i zarządzi ewakuację.

Rząd mówi o 31 mln zł na pomoc poszkodowanym. Po 6 tysięcy na osobę. To nie za mało?

6 tys. zł na osobę to maksymalna ustawowa kwota. Pieniądze przekazaliśmy samorządom lokalnym w poniedziałek po to, by w środę od rana mogły być wypłacane. Wystarczy, by w święto - we wtorek pracownicy przyszli do pracy i wypełnili wnioski, a już wczoraj rano powiedzmy po 60 osób na gminę mogłoby otrzymać to wsparcie. Niestety, trafiają do mnie informacje, że są samorządy, gdzie zaniedbano tę sprawę i są opóźnienia. Kolejne pieniądze do 20 tys. zł na remont i 100 tys. zł na odbudowę domu też są zabezpieczone. Czekamy tylko na wnioski. Gotowe jest już rozporządzenie uzgodnione przez ministrów spraw wewnętrznych i administracji oraz infrastruktury, które ogranicza wymogi przy wypłacie tych pieniędzy i ułatwi odbudowę domów, znoszące wymóg nowego pozwolenia na budowę przed jego rozpoczęciem, w czym służby pomogą. Uzgodniłem wczoraj z szefem Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, by przyznawać pieniądze na rozbiórkę i utylizację eternitu ze zniszczonych dachów, stamtąd chcemy też pozyskać pieniądze na sfinansowanie ocieplenia nowych dachów.

Bądźmy gotowi do solidarności i mobilizacji

Rozmawiamy w środę i meteorologowie ogłaszają ostrzeżenie dla Pomorza, zapowiadając na noc burze z gradem. Kiedy w czwartek rano Czytelnicy będą czytać te słowa, mogą zgrzytać zębami, czy nic się nie stanie?

Sprawdzamy każdy sygnał, ale z informacji, które otrzymuję, wynika, że na nadchodzącą noc jesteśmy przygotowani. Choćby stan wody w Rytlu jest przygotowany na to, by przyjąć opady, które będą w górze rzeki.

Biorąc pod uwagę warunki i prognozy dotyczące poprawy pogody w następnych dniach, strażacy i leśnicy nie zgłaszają potrzeby zaangażowania o wiele większej liczby ludzi. Tam pracują profesjonaliści. W trakcie tego telefonicznego wywiadu jadę do Kościerzyny, nie wiem, czy dam radę jeszcze dziś pojechać do Kartuz, ale proszę wszystkich, by wobec tego kataklizmu byli gotowi do solidarności i mobilizacji. Apeluję też do opozycji, by nie wykorzystywała tragedii do bieżącej walki politycznej, przenosząc się z imprezy na plaży na „imprezę do Rytla”, bo tam można się popisać.

Jacek Wierciński

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.