Zabił, zapalił, a potem bawił się z psem. Zwłoki leżały tuż obok

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Szkocki
Iwona Marciniak

Zabił, zapalił, a potem bawił się z psem. Zwłoki leżały tuż obok

Iwona Marciniak

W tej sprawie najbardziej szokuje zachowanie oskarżonego. Nawet sąd, który widział już każdą ludzką podłość, nie mógł ukryć emocji. - Pan zlikwidował człowieka jak robaka - mówił sędzia.

Szczecin. Ulica Chorzowska. Sporo ogrodów działkowych, pustostanów. Ulubione miejsce osób bezdomnych. Jednym z nich jest 42-letni Andrzej Ch. Szczupły, z niemodnym wąsikiem. Bezdzietny kawaler. W przeszłości cztery razy karany. Nie pamięta za co. Przed zatrzymaniem utrzymywał się z opieki społecznej i zbierania złomu.

- Dziennie zbierałem złom za ok 20 zł. Do tego miałem miesięcznie 350 zł z opieki i jeszcze 150 zł w bonach - mówi.

Nie pamięta też, jaką diagnozę usłyszał po kilku pobytach w szpitalach, gdy na ulicy zatrzymywała go policja.

- Trafiałem tam, bo krzyczałem i rozrabiałem na ulicach, jak byłem pijany - mówił.

O sobie mówi z dumą, że jest patriotą. Dlatego, jak znajdzie mundury wojskowe, będzie w nich paradował po dzielnicy. To właśnie te mundury miały być powodem zbrodni.

Leżał na wznak

10 maja 2022 r. Patrol policji w ramach rutynowego objazdu sprawdza, co się dzieje w miejscach koczowania bezdomnych.

- Jak jechaliśmy Chorzowską, zobaczyliśmy gęsty dym wydobywający się z okolic pustostanu. Podjechaliśmy sprawdzić, co się dzieje. Podszedł do nas pan Andrzej. Był ubrany w wojskowy płaszcz, czapkę i był pijany. Ale mówił logicznie. Twierdził, że ten dym to przez śmieci, które palą w ognisku - wspominał policjant Jakub J. Obok ogniska zauważyli mężczyznę, który leżał na wznak. Miał otwarte oczy.

- Dziwnie to wyglądało. Miał wytrzeszcz oczu, otwarte usta. Stwierdziliśmy zgon. Pan Andrzej nie umiał wytłumaczyć, co się zdarzyło. Mówił, że przyszedł niedawno i wydawało mu się, że kolega jest nietrzeźwy - dodaje funkcjonariusz.

Po chwili zaszło coś, co zdumiało policjantów. Oskarżony wziął butelkę wódki, napił się kilka łyków i... przyznał do zabójstwa.

- Powiedział, że zabił go nożem w plecy - mówił Jakub J. Policjantom nie pozostało nic innego jak zakuć bezdomnego w kajdanki i wezwać wsparcie do wyjaśnienia okoliczności zgonu i zabezpieczenia śladów. Ofiarą okazał się bezdomny Mirosław S. Ruszyło śledztwo.

Mundury

- To szokujące, że podszedł pan do człowieka jak do jakiegoś robaka i go po prostu zlikwidował. Bez cienia skruchy - mówił sędzia, patrząc na Andrzeja Ch.

Motywem zbrodni okazała się rzekoma kradzież wojskowych mundurów, które oskarżony bardzo pokochał. Podczas procesu Andrzej Ch. wyglądał na nieobecnego, zrezygnowanego. Gdy sąd zapytał go, o jaki wyrok prosi, odpowiedział, że chce „czapy”, czyli kary śmierci.

- A skoro jej nie ma, to sam to załatwię - powiedział, robiąc palcem gest podcinania szyi.

- Działając z zamiarem bezpośrednim, pozbawił życia pokrzywdzonego w ten sposób, że ugodził go nożem w lewą stronę pleców przy kręgosłupie, powodując uraz płuca w wyniku rany kłutej klatki piersiowej skutkujący zgonem pokrzywdzonego - oskarżała prokuratura.

Nie żałuje

Andrzej Ch. i Mirosław S. znali się kilka tygodni. Choć pomieszkiwali razem w pustostanie na Chorzowskiej, nie przepadali za sobą. Oskarżony miał uwieść znajomą S., którą ten przyprowadził sobie z dworca. Ch. tymczasem zarzucał S., że znęcał się nad psem i matką, a nawet próbował go wykorzystać seksualnie. Ale najbardziej dotknęła go sprawa mundurów.

Znalazł je na początku maja 2022 r. w walizce na śmietniku przy ulicy Kadłubka. Zakochał się w nich.

- Jestem wielkim patriotą. Byłem bardzo dumny z tych mundurów, a potem dowiedziałem się, że Mirek ukradł je i sprzedał na targowisku - mówił.

Jego wyjaśnienia, szczególnie te złożone w śledztwie, szokują. Twierdził, że specjalnie wybrał nóż z ostrym ostrzem, a po zabójstwie zaczął się bawić z psem przy zwłokach.

- Jak wróciłem nad ranem, Mirek palił ognisko. Doszło między nami do kłótni. Powiedziałem mu, że wiem, że ukradł te mundury i że znęca się nad psem. Na działce było kilka noży, ale o okrągłych końcówkach. Dlatego wybrałem taki ze spiczastą końcówką. Mirek był przy ognisku tyłem do mnie. Wtedy podjąłem decyzję, aby go tym nożem ugodzić. Mogłem go ugodzić w nogę lub rękę, ale w ostatniej chwili zmieniłem zdanie i ugodziłem go w serce od strony pleców. Przewrócił się na plecy. Byłem zły za to, że te mundury mi ukradł. Zostałem na działce. Nic sobie nie robiłem, że on tam leżał. Zapaliłem papierosa i bawiłem się z psem. Nie pomyślałem, żeby go zakopać. Przez to wpadłem - mówił w śledztwie. Na sądowej sali próbował się z tych słów wycofać. Twierdził, że zabił w obronie koniecznej, bo sądził, że S. chce go zamordować, być może za uwiedzenie kobiety. Nie potrafił wyjaśnić, dlaczego wcześniej przedstawił inną wersję. Pod protokołami przesłuchań są jego własnoręczne podpisy. Prokuratura domagała się dla niego 25 lat więzienia.

- Szczególnego zwrócenia uwagi wymaga motywacja, która nim kierowała. Sprowadza się do odwetu za kradzież mundurów, które oskarżony znalazł w kontenerze na śmieci i które lubił. O ich kradzież obwiniał pokrzywdzonego, choć ten zaprzeczał. Motywem miało być też to, że oskarżony zasłyszał, że pokrzywdzony miał się znęcać nad swoim psem. To błahe powody w kontekście dobra, jakim jest ludzkie życie. Jego zachowanie było szokujące po zbrodni. Nie udzielił pomocy, nie sprawdził, czy żyje, zapalił papierosa, bawił się z psem. Nie wyraził skruchy. Martwił się tylko, że za słabo zabezpieczył się przed wpadką, bo mógł zakopać ciało - oskarżała prokuratura. Obrońca Andrzeja Ch.:

- Biegli nie byli pewni, czy to przestępstwo ma charakter impulsywny, ale skłaniali się ku tej wersji. Nie poznaliśmy wielu odpowiedzi na pytania dotyczące zachowanie oskarżonego i jego motywów. Mój klient mówił, że pokrzywdzony chciał go wykorzystać seksualnie. Może to spowodowało reakcję oskarżonego. Tego się nie dowiedzieliśmy w tym procesie, bo opinie biegłych nie były pełne.

Wyrok

Sąd przyznał, że poważnie rozważał karę 25 lat więzienia, ale ostatecznie skazał Andrzej Ch. na 15 lat pozbawienia wolności. Przed wyższą karą uratowały go dwie okoliczności łagodzące: przyznanie się do winy i kłopoty ze zdrowiem spowodowane głównie alkoholem.

- To szokująca opowieść. Pokazuje, jak łatwo zabić człowieka. Dla pana to było proste. Miał pan złość, postanowił pan zabić i zrealizował to. Podał pan motyw, bo był pan co najmniej zły za te mundury, lubił je pan, miały dla pana wartość. Mieliśmy dylemat, czy tu nie powinno być 25 lat więzienia. Pijany, niskie pobudki, wielokrotnie karany, bez zmrużenia okiem bierze nóż, bezrefleksyjnie zabija, potem pali papierosa, bawi się z psem i dla kurażu przy policjantach pije wódkę i przyznaje się. Ma pan osobowość nieprawidłową, ale to pana wina, jest pan wrakiem człowieka, do czego się pan doprowadził alkoholem. Degradacja osobowości, mózgu, brak uczuciowości wyższej. Ale ze względu na przyznanie się do winy i chorobę nie mogliśmy skazać oskarżonego na 25 lat - uzasadniał sędzia Artur Karnacewicz.

Oskarżony ma odbywać karę w systemie terapeutycznym i leczyć się z uzależnienia od alkoholu. Ostatecznie podziękował sądowi za wyrok. Konsultował się już z obrońcą. Prawdopodobnie nie będzie składał apelacji.

Iwona Marciniak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.