Aleksander Radomski

Zabójstwo taksówkarza. Chciał wyciszyć, nie zabić

Przesłuchany w charakterze podejrzanego Łukasz M. przyznał się do morderstwa. Stwierdził, iż nie chciał zabić taksówkarza, a jedynie go wyciszyć. Przesłuchany w charakterze podejrzanego Łukasz M. przyznał się do morderstwa. Stwierdził, iż nie chciał zabić taksówkarza, a jedynie go wyciszyć.
Aleksander Radomski

Prokuratura okręgowa skierowała do sądu akt oskarżenia w sprawie zabójstwa taksówkarza. 26-letniemu Łukaszowi M. grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.

Chodzi o głośne morderstwo z listopada ubiegłego roku. Według ustaleń śledczych 26--letni dziś Łukasz M. był pod wpływem alkoholu. Wiedział, że nie ma pieniędzy, ale zamówił kurs do Głobina. Do taksówki wsiadł kilka minut po północy na ulicy Murarskiej. Autem kierował 65-letni Stanisław G.

Taksówka między Głobinem a Słupskiem krążyła kilkakrotnie. Około godz. 1.30 pasażer kazał zawieźć się ponownie do miasta. Zdaniem prokuratury, najprawdopodobniej po to, aby pobrać pieniądze z banko-matu. Pięć minut później w okolicy sklepu Biedronka przy ul. Kniaziewicza między Łukaszem M. a kierowcą doszło do kłótni. Powodem miała być wysokość zapłaty.

- Łukasz M. zaczął zadawać kierowcy ciosy pięściami, a następnie wyjął ze spodni parciany pasek i zadzierzgnął go na szyi Stanisława G. - informuje prokurator Jacek Korycki, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Słupsku. - Kiedy pokrzywdzony stracił przytomność, sprawca przepchnął ofiarę na przednie siedzenie pasażera, pozostawiając w nienaturalnej pozycji. Uruchomił silnik i ok. 1.47 odjechał w kierunku Dębnicy Kaszubskiej. Przed obwodnicą zjechał z głównej drogi i zaparkował pojazd w odległym o około 300 m kompleksie leśnym.

Zanim zamknął za sobą auto, zabrał dwa telefony komórkowe. Wracając w kierunku Głobina, gdzie mieszkał, najpierw wyrzucił jeden. Kilkaset metrów dalej drugi. Kwadrans później był już w domu.

Rano rodzina taksówkarza zaalarmowała policję. Wszczęto akcję poszukiwawczą. Taksówkę ze zwłokami Stanisława G. odnaleziono tego samego dnia około godz. 20.30.

65-latek doznał szeregu obrażeń ciała w postaci wielomiejscowych wylewów, złamania chrząstek krtani, złamania kości gnykowej. Śmierć nastąpiła w wyniku gwałtownego uduszenia.

Kilka dni później grupa policjantów złożona ze słupskich i gdańskich funkcjonariuszy z komendy wojewódzkiej zatrzymała Łukasza M. Trafił na trzy miesiące do aresztu. Na specjalnej konferencji szef KMP w Słupsku inspektor Andrzej Szaniawski ujawnił, że badając sprawę, korzystano z kamer zainstalowanych na prywatnych posesjach. Monitoring miejski zwyczajnie zawiódł i nie spełnił swojej roli. Kamery albo nie działały, albo ich zapis był nieczytelny. Policja przeprowadziła też skrupulatne oględziny zagajnika, gdzie odnaleziono ciało taksówkarza. W wytypowaniu mordercy pomocne okazały się też ślady zabezpieczone w samochodzie, w tym te biologiczne.

Prokuratura informując o przebiegu zdarzenia, opiera się na podstawie zeznań Łukasza M. Przesłuchany w charakterze podejrzanego o zabójstwo przyznał się. Stwierdził jednak, że nie chciał zabić taksówkarza, a jedynie go wyciszyć.

M. zeznawać miał obszernie i ze szczegółami. Zaskoczył tym śledczych z prokuratury i policji. 26-latek był badany przez biegłych, którzy po przeprowadzeniu obserwacji sądowo-psychiatrycznej stwierdzili, że nie jest chory psychicznie ani upośledzony umysłowo. W chwili zarzucanego mu czynu miał zachowaną tzw. zdolność, co oznacza, że był w pełni poczytalny.

Za zabójstwo Łukaszowi M. grozi nawet kara dożywotniego więzienia. Prokuratura oskarżyła go również o prowadzenie pojazdu mimo orzeczonego wcześniej przez sąd zakazu, za co kodeks przewiduje karę do trzech lat pozbawienia wolności.

Aleksander Radomski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.