Dariusz Chajewski

Zbiornik w Dychowie - jezioro specjalnie pod prąd

Zbiornik w Dychowie - jezioro specjalnie pod prąd Fot. Urząd Gminy Bobrowice
Dariusz Chajewski

Zbiornik Dychowski robi imponujące wrażenie. 4 mln metrów sześc. wody, sto hektarów powierzchni lustra wody. Głębokością nie poraża, tylko w okolicy kanału jest nieco głębiej - około 10 metrów. Jak mówią energetycy, to zbiornik wyrównania dobowego. Jego zadaniem jest zebranie wody potrzebnej do bieżącej działalności elektrowni. Jest tak wymierzony, że w ciągu doby zatrzymuje potrzebną elektrowni ilość. Gdy ruszają maszyny, są w stanie opróżnić zbiornik w ciągu trzech godzin...

To idealne miejsce na spacer i poznanie niezwykłej historii okolicy. Największa lubuska elektrownia jest jednocześnie najstarszą w Polsce elektrownią szczytowo-pompową. Jedno jest pewne, podczas spaceru wokół tego akwenu będziemy mieli święty spokój. Wędkarze wolą okolice innego energetycznego obiektu w pobliskim Raduszcu. Tymczasem gdy w 1997 roku spuszczono wodę ze zbiornika, okazało się, że ryb w nim był dostatek.

Kilka lat temu próbę reaktywacji podjęli windsurferzy. Niestety okazało się, że pomost usytuowany jest ze złej strony i miłośnicy deski z żaglem nie mogli tutaj złapać wiatru.

Nie dla rekreacji

Robiono przymiarki pod uczynienie ze zbiornika terenu rekreacyjnego. Na przełomie lat 80. i 90. funkcjonowała przystań, były rowery wodne, ale zainteresowanie było mniej niż umiarkowane, stąd nad zbiornikiem dychowskim znów jest cicho. Kilka lat temu próbę reaktywacji podjęli windsurferzy. Niestety okazało się, że pomost usytuowany jest ze złej strony i miłośnicy deski z żaglem nie mogli tutaj złapać wiatru. Także miłośnicy kąpieli nie mają z tego akwenu żadnego pożytku - strome, betonowe brzegi sprawiają, że przypomina basen przeciwpowodziowy... .

W cieniu elektrowni

Największa lubuska elektrownia jest jednocześnie najstarszą w Polsce elektrownią szczytowo-pompową. I cennym zabytkiem techniki. Cały kompleks budowli hydrotechnicznych w Dychowie zbudowali Niemcy, i to w rekordowym tempie. Służył energetyce, ale także przemysłowi zbrojeniowemu. Prace rozpoczęto w 1933 roku i w ciągu trzech lat powstała elektrownia Dychów, zbiorniki w Dychowie i Krzywańcu oraz jaz krzywaniecki, a także niewielka siłownia w pobliskim Raduszcu Starym. Wytwarzana w Dychowie energia zasilała Berlin. W okolicy zbudowano 8 mostów drogowych, 1 most kolejowy, 7 przepustów syfonowych i kanał doprowadzający do zbiornika wodę o kształcie trapezu i długości 20,4 km. Różnica poziomów między zbiornikiem górnym a dolnym wynosi 18 m.
Tak było aż do lutego 1945 roku, gdy po przejściu frontu teren zajęli Rosjanie. Natychmiast wszystkie urządzenia zostały wywiezione na wschód. Część turbozespołów zamontowano na Kaukazie i być może pracują tam do dziś. Udało się natomiast, podczas odbudowy Dychowa, sprowadzić z powrotem pompy akumulacyjne. Informacje - Urząd Gminy Bobrowice tel.68 391 32 80.

Na tropie tajemnicy

Gdy już obejrzymy zalew warto ruszyć na wycieczkę wzdłuż 22-kilometrowego Kanału Dychow skiego, który także jest dziełem sztuki hydrotechnicznej. To tzw. kanał derywacyjny zbudowany w latach 1933-36 zaopatrujący w wodę zbiornik. Kanał zasilany jest wodą Bobru i łączy miejscowości Krzywaniec i Dychów. Wędrując dotrzemy do położonych między Krzywańcem i Krzystkowicami pozostałości fabryki amunicji...
ZOBACZ KONIECZNIE - SERWIS POLSKA TOSKANIA

Ruiny fabryki amunicji

Ten las, leżący tuż za opłotkami Nowogrodu Bobrzańskiego, przypomina scenografię jakiegoś postapokaliptycznego filmu. I od lat stanowi mekkę wielbicieli militariów i nie do końca rozwikłanych historycznych tajemnic. U progu lat 40. do pracy w fabryceNiemcy ściągnęli robotników z Belgii, Francji, Czechosłowacji, Holandii, Jugosławii. Pracowali tu Żydzi, a samych Polaków było ok. 5 tys. Przez obóz przewinęło się 20 tys. robotników, choć różne źródła podają, że mogło być ich ponad 40 tys. Wielu z nich zginęło w eksplozjach, które często były efektem sabotażu. Co działo się z ciałami umierających tu tysiącami ludzi? Do dziś nie wiadomo. Prawdopodobnie ich groby wciąż czekają na odkrycie. Szacuje się, że fabryka zaczęła działać w 1941 roku jako element koncernu IG Farben. W obrębie kompleksu znajdowała się również filia obozu koncentracyjnego Gross Rosen. To właśnie jego więźniowie stanowili znaczną część siły roboczej.

Fascynujące ruiny

Obecnie z dawnej fabryki amunicji zostały malownicze, budzące niekiedy grozę, zabudowania, potężne silosy, ruiny hal produkcyjnych oraz tory kolejowe. Niektóre z urządzeń zostały zdemontowane i wywiezione krótko przed ofensywą armii radzieckiej. Pozostałe elementy wywieźli Rosjanie.
Wróćmy jednak do silosów. Niektórzy wierzą, że konstrukcje te były wyrzutniami rakiet V1 i V2. W rzeczywistości jednak służyły do przechowywania materiałów wybuchowych. Na zdjęciach dostrzeżecie również tzw. pochylnię, z której, wbrew innym sensacyjnym wieściom, niestety nie startowały odrzutowce. Maszyny te mogły się tam nie zmieścić. Bo konstrukcja ta była odpowiedzialna za... wciąganie wagonów z węglem do umieszczonej powyżej kotłowni. Inna zwracająca uwagę budowla to ozdobiony płaskorzeźbą budynek dowództwa - dyrekcji fabryki, która w tajnych niemieckich dokumentach nosiła kryptonim Wiąz. Przy zwiedzaniu tego terenu należy zachować ostrożność.

Aż szkoda takiej wody

ZOBACZ FILM - JEZIORO MŁYŃSKIE

Dariusz Chajewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.